Dlaczego nie potrafię odróżnić jawy od rzeczywistości? Czy to znaczy, że umarłam? Czy po prostu oszalałam?
Z całych sił próbowałam otworzyć oczy, chcąc czuć, że żyję. Dopiero po kilku próbach ujrzałam czerń. Zimną pustkę, otaczającą mnie jak woal. Rozejrzałam się na tyle, ile mogłam. Krzyknęłam, lecz dziwna siła jak imadło ścisnęła moje gardło, przez co nie wydobyłam z siebie żadnego dźwięku. W głowie miałam chaos. Nie chciałam umrzeć, chciałam wrócić do lasu, nawet jeśli musiałabym spędzić resztę swoich dni jako wilk. Musiałam się zemścić za to wszystko, co przeszłam. Obiecałam w duchu, że jeśli jednak odejdę, znajdę jakiś sposób, aby wymierzyć karę jako duch. Nawet za cenę stania się demonem czy inną, grzeszną duszą.
Pustkę wokół mnie rozdarły promienie światła, bijące z jednego punktu w oddali. Musiałam zmrużyć oczy przez jego intensywność. Może to jest droga do opuszczenia tego miejsca? Skupiłam się, zbierając wszystkie swoje siły do tego zadania. Światło jakby rosło, a wokół zrobiło się niezwykle ciepło, wręcz gorąco. To było nie do wytrzymania. Piekący ból rozszedł się po moim ciele..
Obudziłam się z krzykiem, siadając na jakimś materiale. Musnęłam go palcami, zarówno aby zbadać, co to jest i się uspokoić. Nie wiedziałam, w jakieś części ta wizja była snem, a jawą. Chciałam wierzyć, że to tylko wymysł mojego umysłu, gdy ten stanął na skraju śmierci. Zaraz. Dlaczego ja jestem tutaj?
Podciągnęłam kolana pod brodę, okrywając się szczelniej czymś, co wyglądało jak płaszcz. Mój organizm nadal leczył rany, więc jeszcze nie wracałam do ludzkiej formy. Dlatego ogon uderzał delikatnie o mech, a uszy poruszały się, wyłapując wszelkie dźwięki. Ja w tym czasie zmierzyłam wzrokiem wygasłe ognisko, z którego nadal bił delikatny żar. Spragniona ciepła, zbliżyłam się do niego i wyciągnęłam ku gałęziom dłonie. Spróbowałam nawet rozpalić ogień na nowo, dmuchając w tlący się popiół, lecz spowodowało to jedynie wzbicie się w powietrze szarego obłoku. Odruchowo zaczęłam kasłać, chcąc pozbyć się z płuc ogniskowych drobinek. Przez atak kaszlu prawie nie usłyszałam łamiących się pod wpływem czyjegoś ciężaru krzaków. Gwałtownie obróciłam głowę w stronę źródła dźwięku, stając twarzą w twarz z mężczyzną. Był ode mnie znacząco wyższy, zwłaszcza, że on stał, a ja siedziałam. Wyglądał również na swój sposób strasznie przez swoje czarne włosy i..czy to są szwy? Kto mu to zrobił? Nim zdążyłam wymyślić dla nieznajomego historię, godną bohatera mojej ulubionej książki o królewiczu oraz żebraczce, ciemnowłosy rzucił na miejsce dawnego ogniska nowe gałęzie. Odsunęłam się więc ponownie na swoje miejsce, obserwując ruchy dłoni mężczyzny.
- Widzę, że już nie śpisz. - Rzucił od niechcenia, doglądając płomieni, przeskakujących od jednego drewienka do drugiego. Nie chcąc się zbytnio odzywać, pokręciłam głową i przytuliłam do siebie ogon. Na chwilę zapadła cisza, przerywana trzaskami ognia. Mężczyzna czekał wyraźnie na odpowiedź, lecz kiedy jej nie otrzymał, sięgnął po zająca czy jakieś inne zwierzę, które miał przy swoim pasie. Poruszyłam nosem, wyczuwając woń, po czym oblizałam się lekko. Byłam głodna jak wilk, chciałam wyrwać mu to zwierzątko z dłoni i zjeść w takiej formie, jakie było. Z trudem opanowałam się, wyciągnęłam nóż myśliwski z małej kieszonki pod ubraniami i podałam bez słowa nieznajomemu, starając się unikać jego spojrzenia.
- Dzięki. - Mężczyzna zajął się oprawianiem mięsa, które następnie zaczął przypiekać w ognisku. - Zwą mnie Sivik. A ciebie? -
- Siobhan. Dziękuję za ratunek. Gdyby nie ty, na pewno bym umarła.- Mruknęłam po zastanowieniu się, czy warto mu zaufać. Być może nie jest taki jak inni faceci. Prychnęłam pod nosem. Nie. Każdy jest taki sam. Muszę odejść, jak tylko odzyskam siły. Mężczyzna nabił zdobycz na kij i machnął dłonią na znak, że nie zrobił nic takiego.
- Może mistrzem kuchni nie jestem, ale jest zjadliwe. - Sivik po pewnym czasie wyciągnął z ognia upieczone mięso, nabite na kij i zaczął nim poruszać w powietrzu. Usiadłam po turecku po przeciwnej stronie paleniska, spoglądając na ciemnowłosego. Wydawało się, że jest oazą spokoju, który również mi się udzielił. Ciekawe, czy to wina jego charakteru czy jakiegoś czaru? Teoretycznie wyglądał na kogoś w typie maga, być może odniosłam takie wrażenie przez tatuaże. Podczas mojej krótkiej obserwacji zauważyłam, iż jego serce bije ciągle w tym samym tempie. Od momentu, kiedy wyszedł spomiędzy drzew, bicie nie zmniejszyło się, ani nie wzrosło. Zaiste, interesujący obiekt do zbadania.
Przyjęłam kawałek mięsa, prawdopodobnie łapę i obgryzłam je do kości, tę odrzucając na bok. Sivik ni to uśmiechnął się, ni to zaśmiał i odłamał kolejną część.
- Dawno nie jadłaś, co nie, Siobhan? -
Wzruszyłam ramionami, również sięgając pamięcią wstecz.
- Jakieś dwa dni temu. Coś około tego. - wyznałam po przyjęciu skromnego podarunku. Ciemnowłosy podparł się dłonią o mech, siadając w bardziej rozluźnionej pozycji. Nudząc się, zaczął podrzucać mój nóż.
- Uważaj, bo się zranisz. A zakażenie trudno będzie zniwelować w tych warunkach. - Powiedziałam z przesadną jak na mnie pewnością siebie. Mężczyzna zerknął w moim kierunku z pobłażliwością.
- Nie takie rzeczy się robiło. -
- Co masz na myśli? - Zaciekawiona możliwą historią, podniosłam uszy. Sivik złapał ostrze w dwa palce.
- Sporo podróżuję, więc mam jako takie doświadczenie. Przynajmniej tak mi się wydaje. - Ciemnowłosy zaśmiał się krótko ze swojego"żartu". Chyba ta wypowiedź miała być zabawna. No cóż, nie jestem w nastroju do śmiania się.
- Czyli byłeś w innych państwach? -
- Taa.- Mężczyzna wbił nóż w ziemię. - Spytaj w końcu. Postaram się odpowiedzieć najlepiej, jak będę mógł.-
Wzięłam głębszy wdech, w głowie układając moje pytanie. Liczyłam na to, że chociaż w części rozwieje moje wątpliwości.
- Czy widziałeś w okolicach Cellan wilkołaka? Takiego dużego. W sumie, nawet bardzo dużego.-
< Sivik? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz