niedziela, 26 listopada 2017

Od Lexie do Mirajane

  Ból nie zelżał, jednak rany były opatrzone, co uspokoiło gwardzistkę nieco. Leżała spokojnie, czując ciepłą bliskość swojej pani, ciesząc się i jednocześnie gardząc samą sobą. Powinna była nie dopuścić do sytuacji, w której jej wysokość musiała się nią opiekować. Co będzie, jeśli teraz ktoś ich napadnie?
  Lexie, jak przez mgłę, słyszała rozmowę księżniczki z posłańcem. W duszy obiecała sobie, że nazajutrz zapyta ją, co tamten mężczyzna przyniósł. 
  Jednak nazajutrz nastało zbyt szybko. Nie powinno tak być. Strażniczka nie powinna była zasnąć. A jednak. Jasne promienie słońca raziły zamknięte oczy gwardzistki. Spokojny oddech Mirajane rozbrzmiewał tuż obok niej. Brunetka z niechęcią podniosła powieki. Obie dziewczyny przykryte były płaszczem strażniczki. Lexie odsunęła go delikatnie, krzywiąc się z bólu. Spróbowała wstać, jednak zrezygnowała. Spojrzała w kierunku pasącego się spokojnie Aresa. Przynajmniej to zwierzę czuwało nad nimi, gdy spały. Dziewczyna była pewna, że koń obudziłby je, gdyby coś się działo. Był bardzo przywiązany do księżniczki. Być może… tak samo jak Lexie czy Mer. Co jej wysokość miała takiego w sobie? Brunetka nie była w stanie odpowiedzieć na to pytanie. 
  Dość długo leżała tak, przebudzona, nie chcąc wyrywać ze snu Mirajane. Dziewczyna musiała się dobrze wyspać. Dzień zapowiadał się na bardzo ciężki. Zresztą sama Lexie nie czuła się jeszcze na siłach, by podejmować jakikolwiek wysiłek fizyczny. Za to w jej głowie kształtował się już pewien plan. Ale wymagał od jej wysokości czegoś, czego gwardzistka nie chciała żądać od jej wysokości. 
  W pewnym momencie uwagę brunetki przyciągnął cichy jęk księżniczki. Zaniepokojona spojrzała na swoją panią, której twarz wykrzywiła się, jakby śniło jej się coś niedobrego. Usta dziewczyny poruszały się delikatnie, jakby z kimś rozmawiała, na kogoś krzyczała, kogoś o coś błagała lub... Strażniczka pogładziła ją delikatnie po głowie, a jej wysokość obudziła się gwałtownie z krzykiem. Jej źrenice były rozszerzone, oczy – wilgotne. Spojrzała nieprzytomnie na gwardzistkę, która gwałtownie cofnęła rękę z miną przyłapanego dziecka. 
- Gdzie jesteśmy? – spytała cicho Mirajane, rozglądając się dokoła, jakby widziała tą polankę po raz pierwszy w życiu.
  Lexie spróbowała się nieco oddalić, by siedzieć na wprost księżniczki, jednak zdołała tylko przesunąć się o kilka centymetrów.
- Wasza wysokość, wszystko w porządku? – spytała, zaniepokojona Lexie. Oczy księżniczki wracały do zwyczajnego stanu. Sama zainteresowana najwyraźniej też przypominała sobie, co się wydarzyło.
- Widziałam, jak tamten gwardzista umiera – szepnęła. Gwardzistkę zmroziło, jednak Mira kontynuowała. – Ten drugi cisnął nóż w szparę w jego hełmie. On upadł. Potem ten psychopata spojrzał na mnie i… ale to był tylko sen. To przez to, że on tam… – Księżniczka wzięła głęboki wdech i wydech, po czym spojrzała ze zmartwieniem w oczach na podwładną. – Co ważniejsze, jak twoje rany?
  Gwardzistka poczuła, że przewraca się jej w żołądku.
- Pani, nie powinnaś się nimi martwić. – Lexie przybrała profesjonalny wyraz twarzy i powoli wstała, starając się nie krzyknąć z bólu. – Już wszystko w porządku. Co ważniejsze… Powinnyśmy rozpocząć nasze poszukiwania, wasza wysokość. I najłatwiej będzie, jeśli wtopimy się w… zwykłą ludność.
  Strażniczka unikała wzroku swojej pani. Wciąż jeszcze w jej głowie rozbrzmiewały słowa Mirajane. „Cisnął nóż w szparę w jego hełmie. On upadł.”. Księżniczka nie mogła tego przecież widzieć. Była nieprzytomna. Skąd więc wiedziała? Wzięła to za koszmar, ale czy aby na pewno to był koszmar? „Ten psychopata”… kim on mógł być i dla kogo pracował. Musiały się koniecznie dowiedzieć, zanim sytuacja zacznie być niebezpieczna.
(Mira? Co teraz zrobisz?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz