środa, 29 listopada 2017

Od Tercji do Babci Boo

Babcia Boo podreptała w stronę przyczepy i wręcz wskoczyła na nią, stając naprzeciwko wejścia. Odsunęła kotarę i weszła do środka. Z wnętrza mojego domku na kółkach dało się słyszeć co chwila jakieś szuranie. Powolnym krokiem wraz z osłem staruszki podeszłam do drabinki, do której zwierzę przywiązałam. Pogłaskałam osła po głowie i zaczęłam spinać się na podest. Chwilę przed moim wejściem przypomniałam sobie jak wielki bałagan mam w środku. Walnęłam otwartą dłonią w czoło i odsunęłam kotarę. Nie miałam pojęcia, co mogło się tutaj wydarzyć, ale na podłodze nie było ani jednej sakiewki z ziołami. Wszystkie moje rzeczy były poukładane. Popatrzyłam na staruszkę, która jak gdyby nigdy nic robiła herbatę. Co z tą kobietą jest nie tak. Nikt normalny nie posprzątałby takiego armagedonu w kilka minut. Moja szczęka spadła na ziemię. W tej przyczepie w życiu nie było tak czysto.
- Kochanieńka, zamknij buzię, jeszcze coś połkniesz – powiedziała staruszka, po czym usiadła w rogu przy małym stoliku, kładąc na nim 2 filiżanki z ziołami.
Szybko podeszłam do stolika i usiadłam. Herbata pachniała cudownie. Miała w sobie jakby nutę wanilii, jakichś owoców, mięty i czegoś, czego nie mogłam określić. Myślałam, że znam wszystkie zioła, a tu chyba jednak się myliłam.
Spojrzałam na Babcię Boo, która już kończyła pić swoje ziółka.
Kim ta kobieta jest?
- Nie chcę być zbytnio ciekawska, ale czym się Babcia zajmuje? – spytałam, a na twarzy staruszki pojawił się promienny uśmiech.

Babciu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz