środa, 8 listopada 2017

Od Mirajane do Lexie

Zamurowało mnie, gdy ujrzałam tyle krwi. Lexie chyba nie myślała, że jej posłucham i zostanę z tajemniczym gwardzistą. Moje dłonie zaczęły drżeć, a ja w panice rozglądałam się. Poczułam dotyk gwardzistki na ramieniu, ale nie spojrzałam na nią, tylko nadal patrzyłam na ten okropny widok szkarłatu.
- C-Co się tutaj stało? - zapytałam z niedowierzaniem.
Żołnierze wytłumaczyli co wiedzieli. Niestety nie mogłam nawet wydedukować kto mógł być do tego zdolny. Nie rozejrzałam się dużo. Tajemniczy gwardzista i Lexie wyprowadzili mnie z tej masakry,  a potem ruszyli do mojej sypialni. Nie chciałam protestować, jednak... Co ze służbą? Poddanymi? Nie mogę ich od tak sobie zostawić...
- Nie... Zabierzcie mnie do miasta. Ten ktoś kto to zrobił musi otrzymać karę! - wrzasnęłam.
Gwardziści spojrzeli na mnie. Zaczęli mi prawić morały, że może mi się coś stać i tym podobne głupoty. Warknęłam. Nie pomogą mi? To sama to załatwię. Szybko wyminęłam gwardzistów i ruszyłam biegiem do stajni. Trochę mi to zajęło, ale gdy tam dotarłam, wskoczyłam na mojego białego ogiera, a potem wraz z nim ruszyłam wgłąb miasta. Czułam, że mam za sobą ogon i się nie myliłam. Dwaj najwierniejsi biegli za mną. Podobnie jak ja, na swoich wierzchowcach. Chyba nigdy nie czułam się taka wolna. Niedaleko rynku głównego, zahamowałam lekko i wolniej wtopiłam się w tłum kupców na koniach. Założyłam kaptur na głowę. Przebiegłam między handlarzami i wskoczyłam na mównicę.
- Uwaga! Obywatele! Z dekretu waszego króla obwieszczam, iż po królestwie pałęta się zabójca. Proszę nie rozsiewać paniki. Gdybyście ujrzeli kogoś podejrzanego, waszym zadaniem jest to zgłosić władzom. Dziękuję.
Potem zbiegłam wraz z moim ukochanym ogierem i ruszyłam ku polom za zamkiem. Słyszałam krzyki Lexie, ale nie zareagowałam. Biegłam dalej, niczym strzała. Ares jeszcze nie biegł tak szybko. Może... Mi się tylko tak wydaje, skoro nigdy nie mogłam opuścić pola jeździeckiego. Przy bramie jednak zahamowałam. Tuż przed opuszczeniem miasta. Bałam się? Czułam strach i tego nie mogłam zaprzeczyć. Przede mną stanął tajemniczy gwardzista i Lexie.
- Stój! Jesteśmy za ciebie odpowiedzialni i zabraniamy ci wyjazdu z miasta. - rzekła gwardzistka.
Ares prychnął i cofnął się. Ja popatrzyłam na nich i zmrużyłam oczy bardzo zła.
- Możecie mnie zostawić?! - krzyknęłam.
Zawróciłam białego ogiera, aby jak najszybciej cofnąć się do zamku. Mam tego dość...
<Lexie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz