sobota, 25 listopada 2017

Od Lexie do Mirajane

  Mirajane zniknęła między drzewami, pozostawiając przykutą do ziemi Lexie samą. Lód powoli przesypywał się między stopami dziewczyny, zdzierając skórę z butów i nie chcąc ustąpić. Dziewczyna kucnęła i położyła obie dłonie na magicznej substancji. Twarde i ostre jak małe igiełki kryształki ustąpiły pod dotykiem gołych dłoni i pozostawiając za sobą malutkie rysy, rozwiały się na wietrze. Gwardzistka nie miała jednak czasu, by rozczulać się nad sobą. Zacisnęła w pięści spływające krwią dłonie i pobiegła przez lodową krainę za swoją panią. Zmarznięte trawy chrupały cicho pod jej butami, a nagromadzona w powietrzu magia roztrzaskiwała się o ciało dziewczyny, by za jej plecami opaść w formie pyłu na ziemię.
  Wreszcie ją ujrzała księżniczka kroczyła śmiało, a w jej dłoniach pojawiała się błękitna mgiełka żywej burzy śnieżnej. Lexie chciała do niej podbiec, powstrzymać jej akcję, jednak blondynka gwałtownie wykonała dynamiczny, półkolisty gest ręką, wysyłając falę zamieci, na chwilę oślepiając gwardzistkę i… przewalając najbliższe drzewa na zmarznięte podłoże. Ktoś krzyknął z przerażeniem i zza pnia wyłoniła się postać mężczyzny. Ubrany był w brązowy płaszcz, którego kaptur zsunął się z jego głowy. Miał twarz cwaniaczka, z kozią bródką i krzaczastymi brwiami, teraz wykrzywioną wyrazem prawdziwego przerażenia. Mirajane w jakimś dzikim szale skierowała dłoń na tego człowieka, zbierając moc. Moc, która narastała. Już nie po raz pierwszy dziewczyna zatracała się w swojej magii. Lexie poczuła wzbierające w niej przerażenie, przypominające scenę z przeszłości. Bezsilność i rozpacz. Z całkowitego bezruchu, gwardzistka przeszła w sprint i w ostatniej chwili zasłoniła nieznajomego mężczyznę swoim ciałem. Cios był potężny, a odłamki, które odleciały na boki po dotknięciu ciała dziewczyny miały wielkość pięści i ostrość brzytwy. Strażniczka opadła na kolana, łapiąc się za odsłonięta boki,  z których obficie ciekła krew. Czuła, jak mąci się jej przed oczyma, jednak uczyniła wysiłek by spojrzeć na lodowate oblicze swojej pani.
- Wasza wysokość… - wychrypiała. – Proszę… go… nie zabijać…
 Przez chwiejący się obraz strażniczka nie widziała dobrze Mirajane, jednak zimno ją otaczające narastało.
- Tak, tak! Błagam! – głos mężczyzny dochodził z daleka, z bardzo daleka, choć przecież Lexie wiedziała, że jest tuż za jej plecami. – Jestem tylko posłańcem! Po-osłańcem! Nie zrobiłem nic złego, o pani. Błagam, nie chcę umierać!
  Jej wysokość poruszyła się lekko i chyba coś mówiła, jednak zmysły odmówiły posłuszeństwa gwardzistce. Ból stał się jej całą rzeczywistością. Nie potrafiła nawet uczynić wysiłku, by porwać swoje szaty i zatamować krwawienie. Umysł zdawał się pozostawać przejrzysty, jednak wszystko inne odmawiało posłuszeństwa. Pochyliła się do przodu, zamykając oczy i czekając na to, co zrobi jej pani, nie będąc w stanie samej nic zrobić.
(Mira? #Dramatyzm #Więcej_dramatyzmu XD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz