piątek, 20 kwietnia 2018

Od Ashley do Cyrusa

Byłam ciekawa, czy rytuał zadziałał. Gdy oglądałam wiedźmy (oczywiście w formie ducha, na wypadek), wzywały siły natury i żywiołów, by rzucić klątwę na jakieś miasteczko. Sądziłam, że ich wierszyki to umówione zaklęcia znalezione w starych księgach i nie wierzyłam, że moje gadanie cokolwiek da. To po prostu była zabawa, zerwanie z rutyną i zrobienie czegoś innego.
I to było inne. Gdy siedzieliśmy na ziemi, nagle usłyszeliśmy krzyki, a po chwili zerwała się burza; tak jakby. Nie było żadnych chmur, z gołego nieba zasianego gwiazdami, nagle zaczęły walić pioruny. Nie w nas, tylko w las. Stamtąd też dochodziły krzyki, które raz się nagłaśniały, a raz cichły. Oboje wstaliśmy i spojrzeliśmy w tamtą stronę. Nikt nie wybiegł, nikt się nie pokazał, a pioruny dalej strzelały. Złapałam się za głowę.
- To zbyt proste - mruknęłam bardziej sama do siebie. - Jestem pewna, że kogoś wkurzyli - machnęłam ręką i się odwróciłam. Ruszyłam w stronę swojego ogiera, który zbudził się pod wpływem hałasu. Pogłaskałam go po szyi i skierowałam wzrok na las.
- To by było zbyt prawdopodobne - odpowiedział Cyrus, który po chwili podszedł do swojej klaczy. Chwilę tak staliśmy i oglądaliśmy zjawisko niewyjaśnionych piorunów, aż minęły. Oglądaliśmy je w ciszy, zastanawiałam się, czy to przypadek, że natrafili na kogoś, kto zaczął miotać w nich piorunami gdy ja przeprowadzałam rytuał, czy może na prawdę coś wyczarowałam... bardziej prawdopodobne byłyby pioruny z mocy Cyrusa, ale on także wyglądał na takiego, który nic nie rozumie. A może tak dobrze udaje i chce mi zrobić po prostu przyjemność?
Nieee.... jestem czarownicą i tyle.
Krzyki i dziwne zjawisko ustało. Zakończyło się to wszystko porządnym wyładowaniem elektrycznym, który trafił w nasze ognisko. Buchnęło ogniem do góry i na boki, prawie dotykając nas. Musieliśmy przytrzymać zwierzęta, ponieważ były bliskie ucieczki. Jeśli ja to zrobiłam, raczej nie obejdzie się bez kolejnych odwiedzin kogoś, kto zacznie mi wypominać kim jestem i że nie powinnam wpływać na inne rasy i takie tam.
Spojrzałam na niebo.
- Wszystkie karczmy pewnie pozamykane - stwierdziłam wzdychając. - Lepiej wracaj, jak chcesz zmrużyć oko - powiedziałam do Cyrka.
- A ty? - spojrzałam na ognisko.
- Będzie się paliło do rana, więc tu zostanę. Dzisiaj jak spałam na sianie, wszystko mi się powbijało do ubrania i ciała. Wolę trawę - ruszyłam w kierunku drzewa, by móc do niego przywiązać Ramzesa na wypadek, gdyby strzeliła mu do głowy jakaś wędrówka.

<Cyrus?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz