Nim otrzymałem odpowiedź, mężczyzna uśmiechnął się szerzej. Niby otworzył bardziej usta, swoją drogą, przypominały barwą maliny, już miałem się wyprostować, rozwinąć, wsłuchać w jego głos, ale jednak się nie odezwał.
W milczeniu obserwowałem, jak odchyla się, byłem gotowy, aby go złapać, jakby postanowił zemdleć. Niby wyglądał lepiej, ale nie wybaczyłbym sobie, gdyby zemdlał.
Kiedy już myślałem, że odpowiedź nie nastąpi, mężczyzna postanowił rozwiać moje wątpliwości.
— Dobrze. No, lepiej. Spokojnie, nie martw się, wykaraskam się
Wydawało mi się, że usłyszałem nutkę zawahania, zręcznie ukrytą, szybko przemienioną w neutralność. A może tylko mi się wydawało? Nie byłem pewny. Osobowość mojego towarzysza była zbyt tajemnicza, abym ją podejrzał, określił, poznał. Sam Sivik był jak zamknięta księga, do której klucz ma tylko jej właściciel. A może nie? Może da się jakoś do niego zajrzeć?
Albo on sam na to nie pozwala.
Mimo, że nie jestem mistrzem obserwacji, widzę, że coś go męczy i trapi. Może został zraniony przez kogoś z rodziny? Albo inną, bliską osobę? Tę domniemaną żonę?
— Co się stało w łaźni? — Po zadaniu pytania, to piękne spojrzenie oderwało się od dawnego punktu, zniknęło gdzieś w oddali, byleby nie nawiązać ponownie kontaktu.
Dobrze, że to zrobił. Nie zauważył, jak nagle znieruchomiałem, otworzyłem szerzej oczy, a po moim kręgosłupie i skrzydłach przeszedł dreszcz strachu.
Wiedziałem, że kłamstwo ma krótkie nogi, lecz chyba nie aż tak? Czy po prostu zbyt dogłębnie analizuję ludowe porzekadła?
To pytanie zmusiło mnie do porzucenia samego siebie, swoistego, delikatnego egoizmu, polegającego na chronieniu własnej osoby, patrzeniu na sytuację przez pryzmat tego, co pasuje mnie. I za razem ranieniu tej drugiej osoby, w stosunku do której zacząłem odczuwać pozytywne emocje, powiązanie, jakie zostało gwałtownie przerwane przez ostatnie wydarzenia w swoim życiu. Po prostu, nić potrzeby bycia chcianym, znalazła sobie nowy obiekt, a Sivik nie miał na tym polu zbyt dużego wyboru. Wystarczyło, że okazał mi dobroć.
Dlatego muszę odwdzięczyć mu się tym samym. Niech się dzieje wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba.
A jak się tego nie zrobi, trafia się do Piekła.
— Zauroczyłem cię. — Zacząłem cichutko, zasłaniając się skrzydłami. Zamykając się w bezpiecznym kokonie. Mimo, że moje myśli były uporządkowane, ciało nadal było w rozsypce. Domyślałem się, że taki dualistyczny stan pozostanie jeszcze przez długi czas. — Zauroczyłem cię, bo chciałem się tobą zająć. Wiem, że byś się nie zgodził, ale ja musiałem ci pomóc, odwdzięczyć za to wszystko, co zrobiłem.
Zadrżałem ponownie, wyrywając jedno z piór, aby wytrzeć nim wilgoć na policzkach.
— Przepraszam, Sivi. Naprawdę przepraszam. — Wyszeptałem słabym głosem — Czy jesteś na mnie zły?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz