piątek, 13 kwietnia 2018

Od Carreou do Sivika

— Pięknie — Sivik posłał mi w odpowiedzi uśmiech. Poczułem ulgę. Znaczyło to, że obrazek mu się spodobał. Opcjonalnie, udaje, a ja dałem się nabrać. Tę myśl jednak odrzuciłem od siebie. Nie wyobrażałem sobie tej osoby, kłamiącej aniołowi w oczy. Chociaż, z drugiej strony, nie byłby pierwszy.
— Co prawda nie wyobrażam sobie siebie samego w tej roli, ale godne podziwu — Cichy śmiech mężczyzny obudził we mnie niepokój. W tym momencie, już całkowicie nie wiedziałem, co tak naprawdę Sivi myśli o szkicu. Ukradkiem zacisnąłem palce na swoich ubraniach, aby się nieco uspokoić — Jak długo rysujesz?
Musiałem się zastanowić nad odpowiedzią. Jak długo rysuję?
Dokładnych dat nie pamiętam. Z resztą, nie mam nawet do nich głowy. Mają tendencję do wylatywania z mojego umysłu przy każdej okazji, zostawiając mnie w niezręcznej sytuacji. Na pewno, jak każde dziecko, robiłem na ścianach jakieś bazgroły czy patyczakowe postacie.
Popukałem palcem w podbródek, odchyliłem głowę do tyłu, a następnie zsunąłem z nóg buty. Po przyciągnięciu kolan do piersi, objąłem je ramionami, złożyłem skrzydła i spojrzałem na ciemnowłosego.
— Tak na co dzień oraz jako zarobek, to od kiedy zacząłem swój nowy rozdział w życiu. — Zacząłem spokojnie, z czasem nabierając więcej pewności siebie, przez co mówiłem coraz szybciej. Być może miało to związek z niepokojem, powracającym do mnie raz po raz. Kiedy jednak byłem na skraju paniki, a głos zaczynał mi się łamać, spoglądałem w te piękne, błękitne oczy. Wtedy wszystko wracało do normy.
— A tak ogólnie, to szkicowałem w wojsku. Głównie proste ilustracje sytuacji albo martwą naturę. Dopiero, gdy jako oficer w czasach pokoju nie miałem zbyt wiele do roboty, zająłem się malarstwem realistycznym, a czasami nawet impresjonistycznym. Aczkolwiek nigdy nie próbowałem bawić się w abstrakcję. Ta mi nigdy nie wychodzi. — Wyjrzałem przez okno, próbując policzyć, ile to byłoby już lat, ale zgubiłem się przy przeliczaniu swoich jednostek czasu na te, panujące w wymiarze. Dlatego jedynie wzruszyłem ramionami. 
— Ile to jest dokładnie, to nie wiem. Wybacz, Sivi. Jak się czujesz? — Spytałem, ledwo powstrzymując się przed sprawdzeniem stanu mojego, bądź co bądź, podopiecznego, mimo, że nasza sytuacja zapewne była inna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz