Tak właściwie, to za co ja zapłaciłam? Chyba tylko za boks i pożywienie, był tak zaniedbany... Musiałam się porządnie wyczyścić, by doprowadzić go do ładu. Co ciekawsze, nie jeździłam na nim od dwóch dni, a podkowy miał zapchane wszelkim świństwem. Przy okazji nakarmiłam go jeszcze i dałam wody, w zamian za wyskubanie resztki słomy z moich włosów. Pomyśleć, że spałam na kocu... Gdy czesałam jego grzywę, a on gawędził sobie z koniem Cyrka, chłopak zaproponował nagle wspólną przejażdżkę.
- W sumie, to czemu nie. Rozbudzę nieco Ramzesa, przez podróżą - poklepałam konia po szyi, gdy skończyłam czesać grzywę. Zaszłam go od tyłu i zaczęłam czyścić ogon. Same kołtuny... jakby sam sobie próbował zrobić piękną fryzurę, kończąc na poplątaniu wszystkich włosów.
- Jaką podróżą? - zapytał.
- Pewnie wylądujemy w Cellan. W końcu są tam najpiękniejsze biżuterie i wyroby. Warto zajrzeć - stwierdziłam zastanawiając się, kiedy to miasto upadnie. Skoro królewski ród niezbyt sobie radzi z państwem, to znaczy, że kiedyś w końcu musi upaść, prawda? A gdy to się stanie, złodzieje będą mieli wszystko podane na talerzu. Dobrze by było być na bieżąco z informacjami, czemu by nie skorzystać?
- Tylko ceny są skandaliczne - zauważył, lekko się uśmiechnęłam.
- Dlatego tam mam zamiar sprzedać twoją szkatułkę - smok zerknął na mnie kątem oka, ale już nie drożył tego tematu, bo po co? Przecież wszystko było wyjaśnione. Moja cena w tym mieście nie będzie "inna". Po za tym jest tam tyle amatorów i innych kretynów, że na pewno któryś się skusi na moją historyjkę o pudełku.
Po wyczyszczeniu koni i ich osiodłaniu, wyszliśmy ze stajni z naszymi końmi. Wsiedliśmy na nie i stępem wyszliśmy z miasta, na otwartą przestrzeń. Dopiero wtedy pozwoliliśmy sobie na galop i mały wyścig przez las. Ponieważ każde z nas obrało inną drogę, a meta nie została wyznaczona, nie było wygranego. Ale naszym koniom najwyraźniej podobał się ten "niby wyścig". Slalomem między drzewami, przeszkody w postaci strumyków, wąskich rzek czy rozwalonych drzew, a nawet wyścigi z innymi leśnymi stworzeniami. By odpocząć, wybraliśmy się na polanę przy jeziorze, aby nasi towarzysze mogli ugasić pragnienie. Ja za to usiadłam sobie wygodnie pod drzewem i w jego cieniu obserwowałam, jak Cyrek odprowadza klacz do wody.
- Tak właściwie, to skąd ty jesteś? - zapytałam smoka, gdy był na tyle blisko, by mógł usłyszeć to pytanie. - Bo moim domem jest cały świat - założyłam ręce za głowę i przymknęłam oczy.
<Cyrus?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz