- Niedługo wyruszamy dalej - poklepałam go po szyi i krzyknęłam do stajennego zapytanie, która godzina. Odparł, że jest po południu. Już dawno tak długo nie spałam. Wyszłam na chwilę na targ, bu zakupić coś do jedzenia i kostki cukru dla Ramzesa. Po powrocie okazało się, że nie tylko ja odwiedziłam swoją szkapę. Zauważyłam wczorajszego znajomego przy siwej klaczy. Po chwili podszedł do mnie.
- Dobrze, że zamknęłaś sklep... Tak poza tym, jak cię zwą? - nie odpowiedziałam od razu. Automatycznie przypomniało mi się, jak mnie wczoraj nazwał. Delikatnie się uśmiechnęłam.
- Fanka - ceremonialnie się ukłoniłam i dałam kostkę cukru dla Ramzesa. - Wczoraj się jakoś dogadaliśmy bez imion - zauważyłam. Takie rzeczy nie często się zdarzają.
- Owszem, ale wypada się przedstawić - odpowiedział ze spokojem. Koń szturchnął mnie, więc oddałam mu ostatnią kostkę. Potem ruszył w stronę smoka, którego szturchnął pyskiem.
- Nazywam się Ashley, a to Ramzes. Masz jakieś marchewki? - zapytałam obserwując, jak koń wymaga od niego czegoś do jedzenia.
- Przed chwilą oddałem wszystkie mojej klaczy, Kelpie - wskazał na klaczkę stojąca dwa boksy dalej. Na swoje imię koń zarżał. - Ja zwę się Cyrus - teatralnie się ukłonił.
- Będę cię nazywać Cyrek - oznajmiłam z lekkim uśmiechem. Spojrzał na mnie z obrażoną dumą w oczach, jednak nie zwróciłam na to uwagi. - Jak się czujesz? Wczoraj chyba użyłeś zbyt dużo energii - zauważyłam.
<Cyrus?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz