piątek, 13 kwietnia 2018

Od Ashley do Cyrusa

Powtórka z rozrywki? Cóż, może lubię dręczyć, śmiać się i manipulować ludźmi, ale co za dużo, to nie zdrowo. Żeby dalej szukać nas po całym lesie? Czy na prawdę im się tego chciało? Najwidoczniej chcieli albo pomścić swych spalonych braci, albo chcieli po prostu sprawdzić, czy okolica jest bezpieczna. Tak czy siak to nie ma znaczenia, nic raczej nie wpłynęłoby by na to, co zrobił Cyrek. Czym on tak właściwie został popchnięty, że tak sobie z du*u mnie pocałował? Stałam jak wryta w ziemię, zapominając o łowcach i o tym, że mam nogi do ucieczki i ręce, by go odepchnąć. Po prostu odebrało mi całkowicie władzę w całym ciele, po tym niezrozumianym czynie. Nie powiem, ze było źle, wręcz przeciwnie, ale... na pewno zaraz pojawi się logiczne wyjaśnienie tego zajścia.
Zrobiło mi się ciepło, gdy mnie obejmował i pocałował. Usłyszałam ciche szmery i rozmowy dochodzące z lasu. Zapewne łowcy już nas spostrzegli i stwierdzili, że nie będę nam "przeszkadzać". Usłyszałam także chytry śmieszek, a po chwili szelest liści. łowcy zniknęli za drzewami, a Cyrus odsunął się ode mnie. Jego mina się nie zmieniła, dalej był tym samym dumnym smokiem, nie licząc tego, że wpatrywał się we mnie w milczeniu. Zabrał rękę, a ja patrzyłam na niego pytającym spojrzeniem. W końcu jednak podniosłam ręce do góry zachęcając go, do tłumaczeń. Nie będę przecież się na niego wydzierać, nie zrobił mi żadnej krzywdy, a to samo w sobie było dość miłe, ale...
Smoki to honorowe i dumne siebie stworzenia. Wątpię, by którykolwiek z nich pocałował byle kogo.
- Chciałem, by zostawili nas w spokoju - odezwał się w końcu przerywając ciszę. Pokiwałam powoli głową i wzięłam powietrza do płuc.
- I udało się - stwierdziłam i wróciłam na swoje miejsce przy ognisku. Owszem, zostawili nas samych, pewnie myśląc, że jesteśmy zakochaną parą, która zaraz się zacznie przy ognisku...
Nasze konie już dawno temu postanowiły się położyć i nieco odpocząć, a stworzonko przez chwilę nie uwagi zdążyło gdzieś zwiać. Szkoda, było takie urocze, że miałam ochotę go wpakować do swojego pomniejszającego woreczka i zabrać ze sobą. Ale niech wraca na łono natury, póki jakiś kretyński łowca go nie zestrzeli.
Między nami zapanowała cisza, którą postanowiłam przerwać. Wstałam i nachyliłam się nad ogniem.
- Widziałeś kiedyś jak czarownice odprawiały rytuały przy ognisku? - spojrzał na mnie i pokręcił przecząco głową. - A ja tak. I mam zamiar rzucić jakieś zaklęcie na łowców - na twarzy chłopaka pojawiło się rozbawienie.
- A masz w sobie jakąś cząstkę magii? - zapytał, na co się chwilę zamyśliłam.
- Były ploty, że mam anielskie korzenie... To ja sobie wymyślam, że miałam w rodzinie wiedźmę - stwierdziłam. Zaczęłam krążyć wokół ogniska. - No dobra... A teraz słuchajcie mnie gwiazdy i księżycu - zaczęłam majaczyć byle co, tworząc dziwne rymy, by koniec końców rzucić urok na każdego z łowców, który znajdował się w tym lesie. - Niech ciemność zasłoni im drogi, a strach zaślepi umysły... - mówiłam niskim głosem, po chwili stając za Cyrusem, który to oglądał z rozbawieniem. - Wstawaj - złapałam go za rękę i pociągnęłam do góry. - Smok w moim rytuale się bardzo przyda - stwierdziłam i kontynuowałam ten dziwny ciąg, który przez kręcenie się wokół ogniska i własnej osi, przypominał nieco taniec...

<Cyrek?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz