niedziela, 15 kwietnia 2018

Od Aurory do Sakita

Ruszyłam za młodzieńcem. I tak uważałam, że jest moim bohaterem.
-Porachunki? Okradł cię? - spojrzałam na Sakit'a, z uwagą słuchając jego słów.
-Z dwóch centów.- rzucił, jakby wyprzedzając moje pytanie.
Miałam wrażenie, że się przesłyszałam.
-Dwóch centów?
-Dwóch centów.
Postanowiłam nie drążyć już dłużej tego tematu. Może te dwa ceny miały dla niego jakąś sentymentalną wartość?
-Too... Znasz to miasto? - zapytałam, bawiąc się palcami.
-Nawet jeśli, to co z tego? - burknął. Ałć. Chyba go zdenerwowałam.
-Szukam przewodnika, bo jestem tu pierwszy raz, ale zrozumiem, jeśli nie zechcesz mi towarzyszyć...- powiedziałam, przekładając przy tym kosmyki włosów za ucho.
-Dlaczego tak ci zależy, żebym to był ja?
-Cieszyłoby mnie towarzystwo obrońcy uciśnionych. - odparłam z uśmiechem. Chłopak zakrztusił się sokiem z jabłka.
-Kogo?
-No już nie bądź taki skromny.
-Przerabialiśmy już ten temat.
-Owszem, ale ja i tak wiem swoje. Zawsze mogłeś poczekać, aż tamten mężczyzna skończy to, co zaczął, a później się nim zająć.
Odpowiedziało mi milczenie.
- Dodatkowo nikogo poza tobą tutaj nie znam.
- Mnie też nie znasz. Imię to nie wszystko.
- Ale wystarczająco dużo i na pewno więcej, niż to, co wiem o innych mieszkańcach. To jak będzie?
Chłopak nie wyglądał na przekonanego. Mimo to, cierpliwie czekałam na jego odpowiedź.

<Sakit? Obrońco uciśnionych? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz