niedziela, 8 kwietnia 2018

Od Sakita do Aurory

Ptaszki ćwierkają, motylki latają, kwiaty kwitną a podjarani tym wszystkim naiwniacy spieszą na największą brednię tej krainy: Festyn Wiosenny, który z niewiadomych przyczyn jest organizowany przez naszego wspaniałego króla, a mojego najlepszego (w końcu jedynego) ojca. Ta impreza ma zdecydowanie jedna zaletę - ludzi. I nie, nie, nie chodzi mi tutaj o charakter, bo pod tym względem są definitywnie puści, ważne, że portfele mają pełne. Nie żebym ich lubił, albo ich kasa robiła na mnie jakiekolwiek wrażenie, ale tam gdzie stado zarozumiałych buców, pokazujących na prawo i lewo swoja wyższość i bogactwo, tam też stado chciwych złodziei z którymi z chęcią wyrównam parę rachunków. Niech tylko wejdą mi w drogę.
Dźwięk upadających monet i rzucanych na ziemię kości oderwał mnie od przemyśleń i skierował do pobliskiego zaułku gdzie grupa bogatych, otyłych i zarozumiałych kozłów grała w kości. Nigdy nie przepuszczam okazji żeby pokazać tym kołkom jak to się robi. Po 10 minutach kiedy ograłem każdego z niemal wszystkiego co miał, pozostawiając  jedynie ciasne majtki na ich grubych tyłkach, odszedłem z uniesiona głową i lekkim uśmiechem malującym się na twarzy. Cóż za cudownie rozpoczęty dzień! Szaty i sakiewki które zabrałem grubasom rzuciłem na ziemię obok stoiska szczupłej i brudnej kobiety, nie będą mi już potrzebne.  Słysząc głos mojego ojca, przemawiającego do ludu, ugryzłem jabłko które gwizdnąłem przed chwilą z tego samego stoiska i udałem się w tamtą stronę. Przez chwile poudaje dobrego księcia. To nawet zabawne. Stanąłem w towarzystwie mojego rodzeństwa na podwyższeniu zaraz za plecami ojca i zacząłem skanować ludzi. Moje oczy zatrzymały się na łysym mężczyźnie z długą na pół twarzy blizną. Grynbleid. Ta gnida oszukała mnie na jakieś 2 centy, nie ujdzie mu to na sucho. Nie żebym okradł go wtedy na jakieś 10 sztuk złota, ale i tak nie ujdzie mu to na sucho. Po zakończonym monologu ojca, pośpiesznie zeskoczyłem z podwyższenia i zacząłem przeciskać się pomiędzy ludźmi, nie spuszczając mojego dawnego wspólnika z oczu. Stał pod ścianą więc na początek złapałem jego nadgarstek i cisnąłem jego twarzą o ścianę.
- Zastanów się następnym razem zanim spróbujesz mnie oszukać – warknąłem cicho i zadałem mu kolejny cios w twarz – Moja druga rada, nigdy nie wchodź mi w drogę – Moja pięść znowu spotkała się z jego twarzą – A i ostatnie – Przywaliłem mu jeszcze raz, a co tam!
Co prawda Grynbleid coś tam gadał w międzyczasie, ale nie uznałem tego za istotne. Odwróciłem się gryząc ponownie ukradzione jabłko i zostawiłem mężczyznę na ziemi. Wtedy usłyszałem za plecami cichy, kobiecy i bardzo irytujący głosik, więc zignorowałem to i poszedłem dalej w nadziei, że zdesperowana kobieta sobie odpuści. Niestety dla niej, myliłem się. Nie załapała aluzji.
- Jestem Aurora i dziękuję ci za ratunek.  – powiedziała stając przede mną i torując mi przy tym drogę. – Jak ci na imię? – Zdecydowanie, nie zrozumiała aluzji.
- …Sakit – warknąłem cicho w nadziei że się odczepi, wyminąłem ją i poszedłem dalej, ale ona definitywnie nie załapała aluzji. Dobiegła do mnie i zaczęła zadawać dziwne pytania na które nie miałem ani ochoty ani zamiaru opowiadać. Poszedłem dalej sugerując żeby się odwaliła, ale ona nadal, nie załapała aluzji. W końcu kiedy zignorowałem pytanie czy znam to miasto zapadła chwila błogiej ciszy.
- Chciałabym po prostu, jakoś ci się odwdzięczyć… - powiedziała o wiele bardziej delikatnie, jakby z nutą rozczarowania moją postawą.
- Odwdzięczyć? Niby za co? – wycedziłem, a na mojej twarzy pojawiło się zdziwienie
- Za to że mnie uratowałeś – odpowiedziała jeszcze bardziej zdziwiona ode mnie. Popatrzyłem na nią z niezrozumieniem.
- Chyba ci się coś pomyliło. – rzuciłem przez ramię, odwracając się od dziewczyny i odchodząc, ale ona nie dała za wygraną
- Przed chwilą… Zaatakował mnie mężczyzna z ogromną blizną ciągnącą się przez całą twarz, a ty nie pozwoliłeś mnie uderzyć. Dziękuję…   - powiedziała zmieszana.
- Grynbleid? Nie, nie… Po prostu miałem ochotę mu przywalić, należało mu się za nasze stare porachunki – uśmiechnąłem się drwiąco. Niech już sobie tak nie pochlebia.

< Aurora? Wybacz… Sakitek nie należy do najmilszych ludzi na ziemi xD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz