niedziela, 9 grudnia 2018

Matko, zgrzeszyłem


Imię: Sivik
Przydomek/Pseudonim: Co bądź.
Wiek: Pięćdziesiąt pięć. Żyjemy dłużej, ot co.
Płeć: Mężczyzna.
Wzrost: Metr dziewięćdziesiąt. Przeciętnie jak na nas.
Rasa: Moccobi. Co? Może innym razem, teraz nie mam czasu.
Zawód: Dawniej szaman. Obecnie handlarz przedmiotami mniej, bądź bardziej legalnymi. Ale herbatę dalej robi dobrą.
Miejsce zamieszkania: A gdzie nas nie ma?
Miejsce urodzenia: Mantrikar.
Charakter: Widzimy za dużo, słyszymy zbyt wiele, a spiętrzone historie, niekoniecznie nasze, zawalają biedny umysł.
Widzieliśmy koniec świata, widzieliśmy przelewającą się ulicami krew, widzieliśmy zapłakane niewiasty, obolałe dzieci i mężów, którzy nagle zagubili całą swoją werwę.
Jesteśmy, zresztą, od zawsze byliśmy świadomi zła, jakie panuje na tym marnym, ziemskim padole, jednakże staraliśmy się nie dopuszczać do siebie pewnych myśli. Skutecznie je odtrącaliśmy.
Ale ciało przecież słabe, dusza również, nawet jeśli nieco trudniej ją złamać.
Podupadliśmy, co tu dużo mówić. Zboczyliśmy ze ścieżki, której tak pilnie trzymaliśmy się przez lata. Przez pięćdziesiąt cztery lata. I o pięćdziesiąt cztery za dużo.
Chcemy spróbować inaczej. Ściągnęliśmy szwy, zdjęliśmy runy. Nałożyliśmy nowe skóry, ucałowaliśmy czoło matki.
Godzimy się ze światem, godzimy się ze sobą, z bezlitosną historią, z tęsknotą, złamanym sercem, rozerwanym kręgosłupem moralnym. Podnosimy głowę i pędzimy dalej, byle do przodu, byle przed siebie.
Już wystarczająco często zerkaliśmy wstecz.
Rodzina: Jucuma i Sitani. Ojciec i matka. Zwyczajnie tak.
Partner: Umiemy kochać mocno, na zabój.
Nawet jeśli cierpimy.
Niekoniecznie w tym właśnie momencie.
Umiejętności: Gadamy z duchami, parzymy herbatę, strugamy w drewnie, a z ziół zrobimy wszystko. Wystarczy?
Aparycja: Przykuwamy uwagę, to trzeba przyznać. Jesteśmy wysocy, szczupli, jednak w nieco gorszym tego słowa znaczeniu, bo lekko wciągnięty brzuch do dobrych oznak zdecydowanie nie należy. Pozbyliśmy się dredów, pochwaliliśmy w końcu długimi kłakami.
Zdjęliśmy runy bądź zmieniliśmy ich znaczenie, pamiętając o niektórych, jednak stwierdzając, że teraz mamy zupełnie inne priorytety.
Nasze ciało wciąż potargane czasem, zaznaczone bliznami, zamalowane doświadczeniem, zrujnowane przez beznadziejny stan naszego zdrowia, o które w końcu zaczęliśmy dbać.
Porzuciliśmy w końcu dawne sposoby na zarobek, zmiętoliliśmy kartkę z zapiskami odnośnie dusz, oczyściliśmy umysł, odcięliśmy się, przynajmniej na jakiś czas, bo głosy zaczęły doprowadzać do szału, bo ciało nie wytrzymywało, wzrok mętniał, a mięśnie traciły na sile.
Historia: Trudno jest przywrócić do myśli ponad pięćdziesiąt lat, szczególnie gdy większość spowita gęsta, ale to naprawdę gęstą mgłą.
Pamiętamy urywki, pamiętamy dłonie, pamiętamy szczęście na twarzy, uśmiech i brzęczące słowa, których znaczenia powtórzyć nie jesteśmy w stanie.
Pamiętamy, że kochaliśmy i że kochano nas, jednak, jak i dlaczego, a i kto, nie jest nam już dane poznać. Ale wiedzieliśmy, że tak będzie, przecież musieliśmy zrzec się wszystkiego, co do tej pory, musieliśmy, by poczuć krew na skórze, palące znaki i odór zwęglonej skóry.
Zamknęliśmy ten rozdział, więc chyba nie chcieliśmy do niego wracać.
Chyba byliśmy szczęśliwi.
Zresztą, może kiedyś sami nam o tym opowiecie.
Głos: Black Holes (Solid Ground) | Spokojnie, z natury nie śpiewamy.
Towarzysz: Rzucamy kości trójgłowemu psu.
Właściciel: rejnbowmarshmallow@gmail.com

Preferowana długość odpisów: Kochamy krótkie odpisy, po 200-400 słów, jednak jeśli ktoś zdecyduje się zarzucić czym dłuższym, nie oprzemy się zrównaniem do jego sił. Jesteśmy dość elastyczni.
Stopień Wpływu (SW): 2
Inne uwagi: Tzn elyksyry możecie sobie rzucać do woli, skałby i inne pierduty, ale jak przychodzi do sterowania, to proszę o nietykanie Sivika, a jak już, to ze mną to obgadać, misiaczki, ślę buziole.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz