niedziela, 2 grudnia 2018

Od Lexie do Keyi

  Lexie spojrzała na Mer, chcąc zasięgnąć rady gwardzisty, jednak zrezygnowała. Wątpiła, by ten był w stanie w jakikolwiek sposób czytać ludzkie intencje czy przewidywać dokąd zmierzają ich poczynania. Zmierzyła pannę Snow badawczym spojrzeniem. Jej smukła sylwetka, silnie zarysowany biust oraz szaty, które tylko podkreślały obie te cechy sprawiały, że wyglądała bardzo atrakcyjnie. A przez to groźnie, choć akurat w drużynie, zebranej przez gwardzistkę te ewidentne atuty raczej nie powinny sprawiać zbytniego problemu. Szczególnie zważywszy na to, jak bardzo zakutym łbem była jedyna, prawdopodobnie męska jednostka grupy. Mózg Lexie przeskoczył z zagrożeń na możliwości.
- Jak dobrze znasz teren? - spytała, nie opuszczając jednak włóczni. 
- Dość dobrze, by doprowadzić was bezpiecznie do Nelayan - odparła śmiało Keya, nie opuszczając dłoni. - Jeśli przestaniesz celować w moje gardło będziemy mogły przegadać szczegóły, jeśli chcesz.
  Lexie przez chwilę milczała, wpatrując się w białowłosą. Wreszcie westchnęła i uniosła grot włóczni do góry, uwalniając pannę Snow od presji możliwości poderżnięcia gardła.
- Podróżujemy szybko - oznajmiła. - Wymień konia i ruszamy.
- Świetnie - zgodziła się dziewczyna i zeskoczyła z siodła swojego wierzchowca.
  Odeszła w kierunku stadniny, z której przed chwilą korzystali gwardziści i zniknęła im z oczu. Mer nie odezwał się słowem. Nie zgłosił żadnych pretensji czy wątpliwości. I Lexie była mu za to wdzięczna. W końcu to był jeden z licznych powodów, dla których nalegała, by to właśnie ten gwardzista jej towarzyszył. Szczególnie, że zadanie zostało jej powierzone przez samego króla.
  Nigdy nie sądziła, że będzie musiała opuścić swoją panią i udać się tak daleko od Leoatle. To zdecydowanie nie jest coś, co normalni członkowie gwardii książęcej robią. Jednak ona była jedyną osoba, która mogła się tym zająć.
  Koń przestąpił nerwowo z nogi na nogę, chcąc już ruszać w drogę, gdy Keya wyprowadziła swojego nowego wierzchowca z budynku. Wkrótce cała trójka szła stępa gościńcem, wśród spokojnego, górskiego krajobrazu Anthrakas. Upewniwszy się, że nowy koń Mer jest w stanie unieść ciężar jego zbroi i by nowa towarzyszka trzymała się niezbyt daleko, jednak na przedzie wyprawy, Lexie podtruchtała do boku jej wierzchowca, wyjmując z juków papier oraz trochę naostrzonego węgla i podając to Keyi. 
- Po co mi to dajesz? - zapytała białowłosa, przyjmując materiały.
- Naszkicuj mapę terenu oraz trasę, którą będziemy się przemieszczać. Zamieść na niej wszystkie wioski, w których będzie możliwa wymiana koni. Kierujemy się do miasta granicznego Kostroi. - wyjaśniła rzeczowo gwardzistka.
- To będzie sporo roboty... kawał drogi przed nami - westchnęła Snow, patrząc na żółtawy papier. - A ja nie jestem mistrzem rysunku. 
- Nie musi być piękny - Lexie wzruszyła lekko ramionami, a Keya pokiwała głową i zaczęła skrobać węglem po materiale.
  Po chwili ciszy wyżywająca się artystycznie dziewczyna podjęła próbę nawiązania rozmowy z mrukliwą gwardzistką.
- Nie będziesz się dopytywała, kogo szukam w Nelayan? - spytała, nie przestając bazgrać.
- To twoja sprawa - mruknęła gwardzistka.
- Wiem, że moja... a właśnie, nie zdradziliście nawet swoich imion - zauważyła. - Skoro już podróżujemy razem dobrze by było, bym wiedziała, jak się do was zwracać.
- Masz rację - przytaknęła Lexie. - Ja jestem Jastrząb, a tamten to Zbroja. 
- Nie o to mi dokładnie chodziło... 
- Tak będzie najlepiej. 
  Przez chwilę jechały w milczeniu. Wreszcie...
- Skończyłam. - Snow oddała papier Jastrzębiowi, która przyjęła go i uważnie obejrzała. Pokiwała głową. 
- Zgadza się. Zrobimy postój w wiosce za trzecim lasem. - Złożyła nowo powstałą mapę i wsunęła ją do juków. - Czas zwiększyć tempo. 
<Keya? Izi, po takim czasie braku odpowiedzi ja też bym się zdziwiła, że jest do mnie opo ;) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz