Kierowałam się obecnie w stronę krainy Leoatle. Z opowieści słyszałam iż jest to bardzo piękny kraj pokryty zielenią. Można tam zobaczyć przepiękne zwierzęta, ludzie są mili, a osiedlenie się na tamtejszych ziemiach nie jest czymś trudnym. Niby świat jak z bajki mógł się wydawać przez słyszane opowieści z ust osób które spotkałam podczas podróży do tamtejszego miasta. Byłam w tamtym miejscu gdy miałam trzy lata jednak jak dla mnie było wszystko rozmazane gdyż nic już prawie nie pamiętałam. Szłam obecnie leśną drogą na grzbiecie Yuzu. Ryuu poszedł w przód, aby zbadać teren czy też kogoś nie ma w pobliżu. Yuzu pod postacią zwierzęcia niósł mnie. Mało kiedy się zdarza, że jestem na jego grzbiecie jednak potrzebowałam odrobiny odpoczynku. Kierowałam się obecnie do Leoatle będąc odrobinę zaniepokojona. List jaki dostałam od samego króla i królowej mnie zaniepokoił. Niby nic nie zrobiłam, ale miałam się pokazać natychmiastowo u nich.
- Tako-chan, droga przed nami jest czysta. Nikogo nie ma - ze zamyślenia wyrwał mnie mój drugi towarzysz Ryuu.
- Widziałeś już może mury do stolicy? - zapytałam cicho, lecz z uśmiechem na twarzy. Nie chciałam, aby ktoś zobaczył, że jestem zaniepokojona.
- Tak, za jakieś dwadzieścia minut powinniśmy dotrzeć o ile ten czarny grubas się ruszy - zaśmiał się co nie spodobało się Yuzu.
- Taka-chan, trzymaj się mnie mocno. Dotrzemy w pięć minut. A ty lisie uważaj, abyś dotrzymał nam kroku - objęłam szyję czarnej pantery, której futro wtuliło się we mnie. Nie za bardzo chciałam się wtrącać w ich męczące sprzeczki tak więc po porostu zrobiłam to o co mnie poprosili. Tak jak czarnowłosy towarzyszy obiecał tak też się stało. Przeszliśmy przez bramy miasta bez żadnego problemu. Skierowałam się wprost do zamku tam gdzie oczekiwał mnie para królewska.
- A więc to ty jesteś tą znaną zielarką królewską - usłyszałam głos mężczyzny. Zeszłam z Yuzu.
- Jestem Lazy, miło mi. To jest natomiast Yuzu oraz Ryuu. Moi towarzysze - uśmiechnęłam się, ukłoniłam, po prostu przywitałam się tak jak mnie nauczono, aby robi to przy szlachcie i osobom na wyższym szczeblu niż ja.
- Proszę pomóż nam - usłyszałam jak jakaś kobieta jest coraz bliżej mnie. Gdy była już wystarczająco blisko, chwyciła mnie za rękę. - Jeżeli nam nie pomożesz to nie wiem już kogo mamy prosić o pomoc - teraz to już kompletnie nie wiedziałam po co zostałam wezwana.
- Czyli nie przeskrobałam niczego? - zapytałam się tak dla pewności.
- Nie, czemu? - zdziwiła się kobieta trzymająca za mą dłoń. Zapewne była to królowa.
- Bo list który otrzymałam na to wskazywał - odpowiedziałam.
- Zapewne ktoś się pomylił, wybacz - Yuzu podszedł do kobiety i oddali jej dłoń od mojej.
- Wybacz mi panienka, jednak wolę, aby nikt jej nie dotykał - powiedział spokojnie. Kobieta zapewne spojrzała się na niego bojaźliwym wzrokiem.
- A więc o co chodzi? - zapytałam się delikatnie.
- Jakaś choroba dotknęła nasz lud, a nikt nie potrafi sobie z tym poradzić, więc może mogłabyś nam pomóc - powiedział mężczyzna, zbliżając się do mnie.
- Czy moglibyście mnie zaprowadzić do tych osób? - zapytałam z uśmiechem na twarzy. - Postaram się jak najszybciej coś zaradzić - dodałam, chcąc podnieść ich na duchu.
- Zaprowadzą ciebie do chorych osób moje zaufane osoby są to Lexie oraz Mer. Będą towarzyszyć tobie przez cały czas - nie miałam nic przeciwko.
- Dziękuję waszej wysokości - uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę dwóch osób, które miały mnie zaprowadzić do chorych osób. - Jestem Lazy, miło mi was poznać no i dziękuję za dotrzymanie mi towarzystwa - miałam tylko nadzieję, że byłam skierowana w odpowiednią stronę do nich.
<Mer? Lexie?> ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz