niedziela, 30 grudnia 2018

Od Mer & Lexie do Takako

- Lexie nie potrzebuję ciebie teraz więc idź do swojej pani - powiedziała Lazy, spinając swoje włosy w kucyk. Gwardzistka bez słowa ukłoniła się i podeszła do łoża Mirajane. Jej zwykle piękne oblicze krzywiło się w grymasach cierpienia. Dziewczyna uklękła i chwyciła ją za rękę. Jej skórę natychmiast przyprószył szary pył neutralizowanej magii. Zamknęła oczy czując nieprzyjemne mrowienie na pograniczu skóry i narośli.
  Tymczasem zielarka wzięła się ostro do roboty, rozstawiając wszystkich po kątach. Mer został postawiony przed drzwiami, specjalnie przygotowanej dla lekarki sali, w której miała przebadać ciało. Obok niego stanęła czarna pantera, która gwałtownie przemieniła się w wysokiego, czarnowłosego mężczyznę. To był pierwszy raz, gdy postawny strażnik zwrócił na coś uwagę bez opóźnienia, trwającego dobrych kilka minut. Jego hełm obrócił się powoli i poruszył, jakby dokładnie przyglądał się zmiennokształtnemu. Nie uszło to oczywiście uwadze Ryu. Czarnowłosy również omiótł zbroję wzrokiem od góry do dołu, potem spojrzał w mrok, panujący za przyłbicą.
- Coś nie tak? - spytał. Mer przez chwilę nie odpowiadał, po czym z głębi jego zbroi rozległ się głęboki, dudniący głos.
- Jesteś zmiennokształtnym - powiedział i zamilkł. Czarnowłosy uniósł pytająco brew, jednak tak drobne sugestie nigdy nie docierały do zapuszkowanego gwardzisty. Westchnął i przewrócił oczyma.
- To coś złego? - dopytywał.
- Nie. - Mer obrócił głowę i zastygł w sztywnej pozie zbroi, powieszonej na stojaku w zamkowym hallu.
  Ryu jeszcze przez chwilę patrzył na milkliwego strażnika, gdy nagle otworzyły się drzwi, przy których stali i ze środka wyłoniła się białowłosa dziewczyna oraz towarzyszący jej chłopak. Na jej poważnej twarzy nie było widać śladów łez, jednak jej oczy były wilgotne. Na jej ubraniu widać było również krew. Czarnowłosy strażnik rzucił pytające spojrzenie Yuzu, a ten dał mu znak, by wszedł i sam się przekonał. Ryu ruszył z miejsca, a za nim pomaszerował Mer. Obaj znaleźli się w pomieszczeniu w tym samym momencie i w tym samym momencie ujrzeli... to. Zwłoki, leżące na podłodze nie wyglądały na człowieka, którym były jeszcze przed chwilą. Całe ciało wyglądało na zniekształcone, jakby w połowie przemiany w coś innego. Wszędzie była krew. Najwyraźniej zielarka i jej sługa wdali się w pojedynek ze stworzeniem. Przez ciężkie kamienne ściany nie dobył się żaden dźwięk. 
- Niedobrze - mruknął do siebie Ryu.
  Mer podszedł do zwłok i uniósł je w górę sprawiając, że krew polała się po jego nienagannie wypolerowanej zbroi. Zarzucił je sobie na ramię i wyszedł, kierując swoje kroki do przystosowanego pomieszczenia na spalarnię zwłok tuż obok sali szpitalnej.
(Takako?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz