piątek, 14 grudnia 2018

Od Carreou do Lotte

Nie sądziłem, że to stanie się tak szybko. Od ostatniego “przebudzenia”, jak to nazywałem chwile, w których udawało mi się pokonać te wszystkie złe, obce myśli i odzyskać ponownie jasność umysłu, minęły prawie dwa dni. Szczerze mówiąc, nie zorientowałem się nawet, gdy po opadnięciu na kolana przed krzyżem ten drugi Carreou zaczął się modlić, a ja mogłem już swobodnie kontrolować ciało. Przyjemne fale radości ogarnęły mnie całego, przez co z trudem dokończyłem modlitwę. Do tego, kiedy drzwi się otworzyły, a ta dziewczyna, której osoba zaprzątała me myśli od naszego ostatniego spotkania, stanęła w progu, w przypływie ekscytacji podniosłem się z brudnej podłogi gospody, a następnie podbiegłem do niej, kładąc później ręce na jej ramionach. Drugi ja na ten widok wyraźnie oburzył się, więc musiałem się skupić na tym, co miałem do powiedzenia. Musiałem pomóc Lotte, musiałem jej powiedzieć, aby uciekła, nim to, co podaje się za mnie, zrobi jej krzywdę. Bo wiedziałem, że te całe gadanie o odkupieniu to kłamstwo. Gniew Boży nigdy nie odpuszcza. A do tego, nauczył się, że może naginać prawdę, jeśli sytuacja tego wymaga.
— Przybyłaś — szepnąłem nieco drżącym głosem, próbując opanować go na tyle, ile byłem w stanie — Przybyłaś, Lotte. Tak? Powiedz, że tak.
Dopowiedziałem ostatnie słowa, bowiem sam czasami nie byłem pewny, czy to, co widzę przed swymi oczyma to prawda, czy fikcja. Coraz częściej przeszłość i teraźniejszość mieszała się w jedno, a kiedy dodatkowo do tego dochodziły nawiedzające mnie sny, odróżnienie poszczególnych elementów stawało się niewiarygodnie trudnym zadaniem.
Elfka odwróciła głowę w moją stronę. Jej wzrok błądził po pomieszczeniu, chociaż i tak co jakiś czas powracał do mej osoby. Nie dziwiłem się dziewczynie. W końcu, zaledwie kilka godzin temu chciałem ją zabić. Na jej miejscu, również bym sobie nie ufał. Ale nie miałem czasu. Czułem podświadomie, że nie wytrzymam za długo w mentalnej wojnie między mną a drugim aniołem, przez co zaczął ogarniać mnie stres.
— Tak, Panie. Zgodnie z twoją prośbą — Słowa złodziejki sprawiły, że przez głowę przebiegła mi myśl, iż Carreou coś musiał jej zrobić. Sposób, w jaki mówiła, przywodził mi na myśl ten służących, którzy w obawie przed gniewem swego pana postanawiają opuścić posłusznie głowę i po prostu zachowywać się jak najbardziej uniżenie są w stanie. To zabolało mnie w głębi serca.
— Nic ci nie jest? Czy wszystko w porządku? — Zacząłem oglądać elfkę ze wszystkich stron, aby poszukać jakiś ran czy innych śladów po możliwych, niedawnych obrażeniach. Ta jednak cofnęła się, spojrzała na mnie wzrokiem wypełnionym nieufnością, po czym oparła rękę o ścianę i zadrżała nieznacznie.
— Wszystko w porządku — odparła — Czy mam coś jeszcze do zrobienia?
W wyuczonym geście podniosłem ręce, aby pokazać, że nie mam przy sobie broni. Nie wiedziałem, w jakim stopniu to przekona Lotte, aby mi zaufała, chociaż na chwilę, lecz warto próbować wszystkiego. Zwłaszcza w tak napiętej sytuacji.
— Lotte, ja wiem, że byłem niemiły, ale to nie byłem ja.. Ja nie chcę taki być. Proszę, zaufaj mi. I wysłuchaj mnie — wskazałem na rękę elfki, nie chcąc dokładnie adresować rzeczy, o której mówię — Wiem, co tam masz. — “I wiem, co to znaczy” dodałem w myślach, nie mogąc zebrać się w sobie na powiedzenie tego na głos.
— Nie wiem, o czym mówisz, panie — Zdziwienie zniknęło z jej twarzy tak szybko, jak się pojawiło — Nic nie ukradłam.
Podwinąłem rękawy koszuli, aby pokazać jej lśniące w świetle cienki blizny, których pochodzenia nadal nie byłem pewien. Podszedłem także do elfki, która wpatrywała się w dawne rany z szokiem na twarzy.
— Lottuś, ja jestem taki jak ty … To znaczy, ja, prawdziwy ja. Ten drugi jest zły i … posłuchaj. — Nie zaprotestowałem, kiedy ręce dziewczyny zaczęły dotykać mej skóry, chociaż musiałem przyznać, że to doświadczenie było dla mnie zupełnie nowe — Nie możesz go słuchać. Nie możesz. Musisz uciekać. Teraz. Obiecaj mi to.
— Prawdziwy ty? Co to znaczy? — Aby uspokoić Lotte, położyłem ręce na jej ramionach. Dziewczyna na moje szczęście nie odtrąciła tego gestu — Czemu mam go nie słuchać? Groził mi śmiercią, jeśli nie zrobię tego, czego on chce — Po długim zamyśleniu, dziewczyna podniosła głowę, a nasze spojrzenia się spotkały — Nie rozumiem. Czy nie będzie mnie ścigał, jeśli ucieknę?
— Będzie — opowiedziałem po chwili ciszy — Na pewno będzie. Ale powstrzymam go. Żebyś była bezpieczna — Nie zwróciłem większej uwagi na możliwą dwuznaczność swych słów — A potem pomogę ci, żebyś nie musiała więcej kraść.
— Nie musisz się dla mnie poświęcać. Nie chcę tego, nie mogę tego przyjąć.
— Lotte, proszę — Wbrew sobie skrzywiłem się, czując, że przegrywam walkę w swojej głowie — Kończy mi się czas, proszę więc, zrób to, co ci powiedziałem — Wymusiłem uśmiech na swojej twarzy — Będę wyczekiwał naszego kolejnego spotkania.
Lotte cofnęła się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
— Dobrze. Spróbuję uciec do innego miasta. Również będę wyczekiwała naszego kolejnego spotkania.
A potem zarzuciła po prostu kaptur na głowę, rzuciła szybkie podejrzanie i wybiegła, zostawiając mnie samego z własnymi demonami.

< Lotte?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz