sobota, 22 lipca 2017

Od Azraela do Fufu

Byłem nienaturalnie spokojny kiedy księżniczka posłała po kata. Nie bałem się śmierci przecież znałem ją lepiej niż ktokolwiek tutaj. Jednak, aby wyglądać naturalnie na mojej twarzy było widać nutkę gniewu, a może i strachu. Jednak to oczy pokazywały prawdę, oczy w których mieszał się szary z odrobiną zieleni. Cała ta sytuacja zaczynała mnie powoli bawić. Tym bardziej, że księżniczce nie podobała się moja postawa. Nie należałem wszak do uległych osób, które przyparte do muru odpowiedzą na każde pytanie. Trudno było tego ode mnie chcieć. Nawet teraz czekałem tylko na dogodną chwile do ucieczki, a taka się nie nadarzy dopóki nie pozbędę się z rąk tych łańcuchów. Aktualnie szedłem obok niej przez kręte korytarze zamku. Zastanawiało mnie jak to się zakończy i czy się odezwie, bo mi ta cisza raczej nie przeszkadzają, kto wie jak jej.
- Hej, człowieczku... - odezwała się dziewczyna przeciągając nienaturalnie wyrazy. - Jak się w ogóle nazywasz?
- A czy to potrzebne do przycięcia ręki? - spytałem z chamskim uśmiechem. Raczej nie podawałem cennych informacji od tak. Nawet komuś tak ważnemu w królestwie.
- Nie... - mruknęła speszona, jednak zaraz znowu odżyła. - Nie pozwolę Ci jednak uciec przed tym jak mi nie powiesz! Chcę widzieć!
Cicho prychnąłem.
- Jesteś trochę zbyt rozpieszczona. - stwierdziłem lekko ziewając. Czekałem jedynie, aż Lezard się tu zjawi, przydałby się.
- Nie jestem rozpieszczona! - pisnęła. - Jestem dzielną, samodzielną kobietą co potrafi sobie radzić w życiu! - tupnęła nogą. - I nie waż mi się mówić, że polegam tylko na moim durnym ojcu! Zresztą... - uśmiechnęła się szeroko. - Kto ma klucz do Twoich łańcuchów, no kto? Ja! I sama go zdobyłam!
- I wydaje Ci się, że można dostać wszystko czego Ci się chce. - westchnąłem. Ciężki przypadek człowieka, ale cóż nawet nie wie co to znaczy życie w biedzie. Czego ja od niej chce. - Wybacz, ale to nie takie proste. - dodałem po chwili ciszy. Kompletnie nic sobie nie robiłem z jej złości, wręcz przeciwnie - bawiło mnie to.
- Nieprawda! - lekko prychnęła dodając - Ale... Czemu to nie takie proste? Nie rozumiem. - w jej oczach skierowanych na mnie była ciekawość.
- I zapewne nie zrozumiesz. - odpowiedziałem. O swoim życiu opowiadam tylko tym, którym ufam. Czyli aktualnie nikomu, pomijając pewne koniowate stworzenie, które się spóźnia.
- A właśnie, że zrozumiem! Musisz mi tylko powiedzieć! -  dziewczyna nadal się ze mną wykłócała.
- A co jeśli Ci powiem, że nie mam na to ochoty. - powiedziałem spokojnych głosem. Na mojej twarzy tak nie widać było, żadnych emocji.
Kiedy dziewczyna zaczęła swój wywód po zamku rozniosło się histeryczne rżenie koni, teraz pewnie już martwych, a po chwili dziwny odgłos wydawany przez Lezarda (coś między rżeniem a wyciem). Cicho zagwizdałem, aby łatwiej mu było mnie znaleźć. Jednak musiał się tu najpierw przedrzeć przez straż.

< Fufu? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz