Zwykle kiedy kogoś olewam, oczekuję że osoba zrozumie aluzję i da mi święty spokój, większość ludzi tak właśnie działa (szczególnie kiedy mają wizję stracenia głowy za zawracanie mi niepotrzebnie tyłka) a ta sytuacja nie powinna być wyjątkiem. Młoda "dama" nie wie chyba z kim zadziera, więc postanowiłem dać jej jeszcze jedną szanse i po tym jak dostałem w plecy kamieniem, nie zareagować, a jedynie iść dalej przed siebie. Kiedy drugi kamień powirował w moją stronę, nadal twardo trzymałem krok w nadziei że dziewczynka odpuści i się ogarnie. Poleciał trzeci kamień, zero reakcji z mojej strony, czwarty trafił mnie w kark, czułem już delikatną złość, ale w nadziei, że babsko się opanuje szedłem dalej. Piąty kamień uderzył idealnie w czubek mojej głowy i jednocześnie przeważył szale.
- Ty! Mała jędzo! Żarty się skończyły! - powiedziałem, starając się panować nad gniewem i szybkim krokiem zbliżyłem się do dziewczyny. - Jaja sobie robisz?! Kto normalny leży plackiem na ziemi?!
- Kto "normalny" przebiega po ludziach! - odpysknęła dziewucha.
- Kretynko! Dałaś uciec największym gnojkom i zbrodniarzom w tym mieście! Przez Ciebie muszę tkwić w tym zakichanym psim zadku jeszcze jeden dzień! - powiedziałem z wyrzutem. "najwięksi zbrodniarze, oczywiście... pomijając mnie." pomyślałem, ale nie wypowiedziałem tych słów na głos...
< Młoda "damo"? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz