sobota, 8 lipca 2017

Od Azraela

Z domu jak zwykle wyszedłem z samego rana. Znowu powoli zaczynało brakować kasy, a dawno nie było zleceń. Z tego też powodu postanowiłem coś ukraść, a potem sprzedać na Czarnym Rynku. Nie należało to do najprostszych rzeczy, bo stragany było dosłownie oblegane przez ludzi, a gdzie indziej miałem zwędzić coś cennego. Obok mnie dumnie kroczyło nietypowe koniowate zwierze o imieniu Lezard.
- Zostań tu, jeśli nie wrócę za parę minut, to mnie szukaj. - powiedziałem, klepiąc go po szyi. Ciekawe było, że tylko mi pozwalał się dotykać, ba nawet podejść do siebie. Ruszyłem więc na zwiedzanie straganów, po chwili zauważyłem jeden stojący w cieniu. Było na nim wiele ręcznie robionych ozdób na ścianę oraz biżuterii, czyli, innymi słowy, cenny łup. Kiedy przy stoisku było pełno ludzi, podszedłem i zwinąłem parę rzeczy. Pech chciał, że ktoś to zauważył, a że był dojść silny, nie udało mi się uciec.
- Ładnie to tak kraść? - spytał, wykrzywiając mi rękę. Puściłem swoje łupy z nadzieją, że mnie puści. Jednak facet nie miał zamiaru tego zrobić. Postanowił zabrać mnie do króla, w czym pomogło mu paru jego kolegów. Co jak co ale z tyloma osobami nie miałem szans samemu. Byłem zły na siebie, że tak łatwo dałem się podejść. Związali mi ręce, abym nie uciekł i wsadzili na konia. Po krótkim czasie byliśmy już w zamku. Jednak jak się okazało, króla nie było. Zastaliśmy natomiast jego córkę. Mam nadzieję, że jaszczur postanowi mnie szybko znaleźć.

< Fufu? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz