Patrząc na to później zdałam sobie sprawę, że musiałam być bardzo zaspana, albo bardzo zmęczona, by nie zacząć go dręczyć o to słówko. Wtedy jednak, uspokojona magicznym wyrazem z jego ust, porwałam Pompejusza na ręce z uśmiechem.
- Już go nie oddam! - przytuliłam Kluska. - Jeszcze go porwą tacy jak Ty. - powiedziałam z poważną miną, a po chwili hasałam już wesoło naprzód.
Obejrzałam się dopiero po kilku skokach dostrzegając w tyle nieruchomego i najwyraźniej nieco zdziwionego Sakita. Nie zrozumiałam o co mu chodzi.
- Mieliśmy iść poszukać noclegu, co nie? - przechyliłam lekko łepek, nie pojmując czemu wciąż stoi.
Przecież nie mogłam mu powiedzieć, że spełnił jeden z moich celów, prawda? Niby za kopnięcie nie przeprosił, ale to to już pierwszy krok w lepszą stronę! Jeszcze mnie za tamto przeprosi, ja Wam mówię, przeprosi.
Sakit w czasie moich przemyśleń zdążył jednak już się zebrać i ruszyliśmy w poszukiwanie noclegu.
< Sakitku? Przejmujesz pałeczkę, nie będę Ci (na razie) przeszkadzać :) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz