piątek, 7 lipca 2017

Od Sakita do Fufu

Krajobraz gór, domki niczym wyjęte z chińskiej bajki stoją jeden koło drugiego, a w powietrzu unosi się piękna woń świeżej krwi. Kolejny dzień w raju! Jestem tu zaledwie od czterdziestu ośmiu godzin, a na moim koncie znalazło się już pięć obrabowanych domów, dwa skarbce i mnóstwo listów gończych z moją podobizną. Dziś rano miałem zrealizować ostatnią zaplanowaną na ten pobyt misję i wracać do mojego wspaniałego pałacu. Cel był prosty: skopać tyłek dwóm takim co postanowili mnie oszukać. Ciołki nie pomyślały, o tym że uciekanie przede mną do swojego domu będzie oznaką jawnej głupoty. Skoro świt wyważyłem ich drzwi i kulturalnie wszedłem do środka. Na mój widok od razu zerwali się z łóżek i chwycili miecze, mimo starań wyrwanie im ich było niemal jak zabranie dziecku cukierka, ale tchórze zamiast stanąć ze mną do walki, wyskoczyli przez okno i pognali przed siebie. Niewzruszony rozpocząłem pościg, nie trwał on jednak zbyt długo gdyż pod moimi nogami znalazło się coś (a raczej ktoś!) wyglądające nieco jak kłoda, dzięki czemu moja twarz z impetem uderzyła o ziemię. Nie wiem skąd się tam wzięło, ale skutecznie przerwało gonitwę i dało ciołkom uciec.
- Szlag! - warknąłem wściekły podnosząc się i otrzepując ubrania z piachu. Kiedy zwróciłem mój wzrok na dół w poszukiwaniu sakiewki, zobaczyłem leżącą na ziemi kobietę, co prawdę mówiąc bardzo mnie zdziwiło, ale równocześnie rozzłościło. Nie ukrywam.. wolałbym żeby to była kłoda.
- Co Ty tu do cholery robisz?! Zwariowałaś?! Po kiego grzyba leżysz na środku drogi?! Przez ciebie te dwa ciołki zwiały! - wybuchnąłem. Przez nią będę musiał zostać w tym przeklętym mieście jeszcze dobę! Szybko opanowałem nerwy, machnąłem ręką na dziewczynę, podniosłem z ziemi moją sakwę i ruszyłem dalej przed siebie.

< Um... Nieznajoma kłodo? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz