Spojrzałam na niego zdziwiona. Zazwyczaj to ja przerywałam ciszę i to ja gadałam. On zaś nie mówił więcej niż trzeba zaś upominanie mnie, bym nie zwracałam się do niego Pan... było zbędne. Przecież idealnie pasowało do niego Pan Sakitek.
- Fufu, Fufciu, Fufcia. - uśmiechnęłam się. - Albo jak tam chcesz, Panie Sakitku, byle nie pełnym imieniem bo jest mniej fajne. - dalej się szczerząc zrobiłam kilka kroków w bok, tak na wszelki wypadek jakby się obraził o Sakitka.
Wtedy jednak jakieś światełko pojawiło się gdzieś w oddali...
< Sakit? Ognisko, miasto czy jakieś zło? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz