- Ja...? - spytałam niepewnie, nie wiedząc co im odpowiedzieć.
Nie mogę przecież powiedzieć im prawdy! Jeszcze się okaże, że znają mojego ojca i mnie zaciągną do niego, a potem zmuszą do małżeństwa! Nie, nie, nie! Dla zdobycia trochę czasu wepchnęłam sobie do wciąż otwartych ust pokaźną porcję jakiejś brei, pokazując, że nie mogę tym samym nic powiedzieć. Damom przecież nie wypada mówić z pełną buzią. Prawda? Prawda.
- Ja... - znów zaczęłam, gdy tylko przełknęłam ostatni kęsek. - Zwiedzałam! - olśniło mnie nagle. - Tak, zwiedzałam! Macie bardzo fajną krainę.
Sakit uniósł znacząco brew, ale choć starałam się to ignorować to język mi się zaczął plątać.
- No, nie kłamałabym przecież, prawda? Dorosłam to tatuś pozwolił mi wyjechać, a uznałam, że pandy będą miłą odmianą po niedźwiedziach. Macie tu pandy, tak? - zaczęłam się mieszać. - Ale za to tego Pana doskonale wiem jak poznałam! - wskazałam palcem na Sakita.
Który znów próbował mi przerwać!
- Ten Pan. - podniosłam znacząco głos. - Był na tyle nieuprzejmy, że pomylił mnie z drogą! I chciał mnie zabić! Na szczęście tylko mnie podeptał. - naburmuszyłam się, a Francis zaśmiał się szczerze, milknąc nagle jakby czymś zmieszany.
< Sakitek? Nie tłumacz się! I nie obraź się na Francisa :c >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz