Jednak, gdy wprowadziłem dziewczynę do domu przyjaciela to nie zdążyłem ich nawet przedstawić bo Fufu po kilku sekundach zniknęła. Francis ewidentnie chciał mi coś powiedzieć, ale w momencie kiedy otworzył usta, a jego struny głosowe wydały pierwszy dźwięk usłyszeliśmy głośny wrzask dochodzący z drugiego piętra. Mój niedoszły rozmówca już chciał tam iść, ale go uprzedziłem.
- Załatwię to. - rzuciłem krótko.
- Dziękuje, ja zrobię kolację. Pewnie jesteście strasznie głodni. - skinąłem głową i pobiegłem na górę.
Namierzenie źródła krzyku nie było trudne. Francis ma trójkę dzieci, więc od razu udałem się do ich pokoju. Widok Fufu bawiącej się z nimi nie zdziwił mnie. Wszyscy zamarli kiedy przekroczyłem próg.
- Kto krzyczał i dlaczego? - zapytałem sucho, a dzieci zaczęły mówić jedno przez drugie. - Cisza! Nic nie rozumiem z Waszych wrzasków. Sofia, tłumacz.
- No bo Maggie była księżniczką czekającą na rycerza, ale jej zamek atakowała wielka bestia - krwiożerczy Pompejusz. - wskazała futrzaka na rękach Fufu. - No, a dama w opałach piszczy...
- Ech... Fufu? Co Ty tutaj robisz?! - zapytałem, akceptując wytłumaczenie dziewczynki.
- No bo, ja, emm... Pilnuję dzieci! Były tutaj całkiem same!
- W ich własnym domu? - nie ma szans, że jej uwierzę. - Nieważne, chodź... Wypadałoby się przywiać z właścicielem i podziękować za gościnę, nieprawdaż? - Fufu uśmiechnęła się lekko i poszła za mną.
Zeszliśmy na dół i udaliśmy się do jadalni gdzie stał ogromny stół ozdobiony daniami z całego obrębu Sayari, a nawet dalej. Fufu mimo wszystko powstrzymała żądzę dążenia do jedzenia i poczekała aż przedstawię ją właścicielowi domu.
- Francis, to jest moja towarzyszka - Fufu i jej zwierzak - Pompejusz.
- Pompejusz Klusek I z rodu Włochatków! - przerwała mi dziewczyna, szeroko się uśmiechając.
- Bardzo miło mi gościć Wasz... Was, w moim skromnym domu.
- To my jesteśmy wdzięczni. - głupie zasady dobrego wychowania. - Naprawdę nie musiałeś przygotowywać tyle jedzenia...
- Ależ to czysta przyjemność przyjmować takich gości! Zapraszam, usiądźmy. - poprowadził nas gestem gestem ręki.
Zajęliśmy miejsca przy stole i rozpoczęliśmy ucztę.
- Co Ty tutaj tak właściwie robisz, Sakit? - zaczął rozmowę.
- Przyjechałem pozwiedzać. - rzuciłem sucho.
- W to akurat nie uwierzę. - naciskał.
- Miałem tu do załatwienia kilka spraw. - konwersacja była tylko formalnością i ożywiła się dopiero kiedy Francis zaczął:
- Muszę Ci o czymś powiedzieć. - popatrzyłem na niego przerywając na chwilę jedzenie, ale nie miałem zamiaru mówić, a on dobrze o tym wiedział.
- Twój ojciec... szuka Cię. Domyślam się, że to coś poważnego bo rozesłał wiadomość do wszystkich swoich zagranicznych posłów. - popatrzyłem na niego surowo, nie powinien poruszać tego tematu przy Fufu.
Mój wzrok ewidentnie to pokazywał co Francis szybko zrozumiał. Kiwnął lekko głową na znak akceptacji tego, że wrócimy do tej rozmowy później, na osobności. - Dobrze, to nieistotne. Fufu, a Ty skąd się tu wzięłaś? Skąd się znacie? - zapytał mimo wszystko bardzo uprzejmie.
< Fufu? Noo... skąd się tu wzięłaś :3 Opowiedz coś o sobie x3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz