wtorek, 11 lipca 2017

Od Fufu do Sakita

Jak on śmiał? Naburmuszyłam się, nadymając policzki i czerwieniąc się mocno, co mogło mi nadać wygląd małego dziecka, którym wcale nie byłam! Sama tu dotarłam, sama, tak? To niech mi nie mówi, że nie potrafię sobie radzić, kilka wpadek to jeszcze nie powód, by uważać mnie za niezorganizowaną i nie radzącą sobie w życiu!
- A przepraszam Pana bardzo, Pan to niby wszystko wie? Ja nie mam prawa krzyknąć "wiedziałam", a Ty sądzisz, że mnie znasz? - zaczęłam, dając moim policzkom czas, by odzyskały swój dawny kolor.
Takie bezsensowne kłamanie nie przychodziło mi łatwo, a rumieńce i gniew na pewno nie dodawały mi wiarygodności. A nie mogę przyznać się do błędu, przed tym durnym, głupim, zadufanym, wrednym, egoistycznym... dobra, zwalniamy, panujemy nad sobą, nie możemy się drzeć. Cóż, przynajmniej powinniśmy się postarać, tak? Taki był też zamiar póki moje usteczka nie zaczęły się otwierać z kolejnym, niemiłym komentarzem.
- Milcz! - burknęłam. - Nie będziesz mi tu nic wyrzucał! Jestem dorosła, ojciec mnie tu puścił, a to wcale blisko nie było! - co prawda wcale mnie też nie puścił, a po prostu uciekłam w nocy, ale tego akurat wiedzieć nie musiał.
Co mogłam poradzić na to, że ojciec nie chciał już nawet zjeść ze mną odświętnej kolacji? Wciąż tylko obowiązki, spotkania i praca, a my mogliśmy się jedynie minąć przy jakimś ważnym posiedzeniu gdzie miałam się uczyć na przyszłą królową. Matka co prawda dawała z siebie wszystko, ale nie mogła go zastąpić. Przecież to on uczył mnie jeździć na koniu! To on pierwszy raz dał mi do ręki sztylet! Choć za tymi lekcjami raczej średnio przepadałam.
- Sama tu dotarłam, sama! I wiem gdzie jestem! - zmieniłam nieco ton - To, że ukradli mi konia, a połowę prowiantu straciłam w lesie to nie moja wina. Nie moja, rozumiesz? - spojrzałam na niego hardo - Ja sobie radzę! Jestem silną, niezależną kobietą i żadne stereotypy, że dziewczyny są tylko do kuchni, do mnie nie przemawiają. Jasne?!

< Sakit? Nie sprzeciwiaj się silnej, niezależnej, kobiecie xD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz