"Mój, mój, mój! Nikomu go nie oddam!" - powtarzałam wciąż w myślach, tuląc naszego Włochatka. Oczywiście nie przewidziałam tego, że za chwilę ujrzę bardzo, bardzo, bardzo ciekawą rzecz i pobiegnę do niej, wciskając wcześniej bizona Sakitowi:
- Trzymaj! - pisnęłam.
Podeszłam do kolejnego stanowiska od czasu do czasu podając coś towarzyszowi z epitetem w stylu: piękny, słodki czy fajny. Nie dziw więc, że podczas którejś serii rzeczy do przejrzenia i obmacania Sakit odłożył gdzieś zwierzaka. Nie przewidzieliśmy jednak, że się oddali, a tym bardziej, że będzie testował wytrzymałości pobliskiego drewna.
- Proszę państwa. - podszedł do nas ktoś, sądząc po stroju, kupiec. - To państwa zwierzę? - wyciągnął przed siebie Pompejusza.
- Owszem. - odparł Sakit. - Jakiś problem?
- Żaden, chciałbym jedynie spytać które z Was chce zapłacić za te szkody. - wskazał głową najwyraźniej swoje stanowisko, która noga była niebezpiecznie nadgryziona, a kilka przedmiotów które leżały na ziemi było doszczętnie zniszczonych.
< Sakitek? Pokochasz bizonka, pokochasz :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz