Naprawdę ucieszyło mnie, że dziewczyna zgodziła się, bym z nią usiadła. Przez las wędrowałam z Makim kilka tygodni i brakowało mi człowieka, z którym mogłabym uciąć sobie beztroską pogawędkę.
- Zawsze tak spokojnie mówisz, kim jesteś? - zapytała w pewnym momencie, przekrzywiając z zaciekawieniem głowę. - Jako człowiek mogłabym cię wydać komuś. Jako łowca zabić, aby sprzedać. Jako kolekcjoner zabić, aby powiększyć swoje zasoby, a jako naukowiec, porwać cię i dowiedzieć się, jakim cudem rozmawiasz ze zwierzętami. Nie sądzisz, że takie gadanie jest zbyt ryzykowne?
~ Dobrze gada~ zauważył z respektem ryś, patrząc uważnie na naszą towarzyszkę.~ Mogłabyś czasem wziąć przykład i być trochę ostrożniejsza!
Z tymi słowami, ułożył się wygodnie przy moich nogach i zwinął w mały, puchaty kłębek. Poklepałam go w odpowiedzi tylko po łebku - podobnymi uwagami raczył mnie przy każdej możliwej okazji, ale i to właśnie w nim kochałam. Jakby przejął rolę mojego ojca, gdy opuściliśmy rodzinny dom.
- A wiesz, że chyba tak? - potaknęłam po chwili, uśmiechając się z lekkim zakłopotaniem. - Wiesz, na dobrą sprawę, ludzie po usłyszeniu tego, czasem proszą mnie o jakieś przysługi, a gdy jest się cały czas na szlaku, to każda moneta jest ważna, no nie?
- Co nie zmienia faktu, że lepiej być ostrożnym, prawda?
- Pewnie masz rację - przyznałam z ociąganiem. - Ale to nie jest tak, że trąbię każdemu, kim jestem. A ty wyglądasz na dobrą osobę. Chcesz mojej głowy, żeby ją sprzedać.
- Myślisz, że nawet jeśli, to bym się przyznała? - odpowiedziała pytaniem.
- Masz szczery wzrok, mi to wystarczy. Chociaż większość pewnie by się z tobą zgodziła. Maki zawsze w sumie mówi, że za dużo gadania przynosi więcej szkody, jak pożytku, ale przecież w życiu nie możemy otaczać się grubym murem, żeby tylko być bezpiecznym, co nie?
- Kolekcjonerzy i inne takie typy lubią słuchać - ostrzegła mnie.- Więc taki mur to rzecz przydatna.
- Ale wtedy nie dociera słońce- rozżaliłam się. - Zresztą, skoro tyle przeżyłam, to jest dobrze! Ludzie są w większości mili, a ja i Maki umiemy się obronić, gdy trzeba!
Na dowód swoich słów, uniosłam entuzjastycznie zaciśnięte pięści i wykonałam wymianę ciosów z wyimaginowanym przeciwnikiem.
- Świetnie poradziłabyś sobie nawet z najtwardszym zabójcą - skomentowała z uśmiechem Ashley.
- No nie? - zabrałam się znowu za potrawkę, energicznie połykając porcję: od dłuższego czasu nie miała w końcu niczego w ustach. - Poza tym, widać, kiedy komuś źle z oczu patrzy. Jest wtedy taki straszny i w ogóle!
- Niektórzy dobrze udają - odparła cicho dziewczyna.
- Wyobrażasz sobie mnie jako, na przykład, taką łowczynię głów? - zaśmiałam się, rozkładając szeroko ręce. - Oszuści są może i wszędzie, ale nie znajdziesz nikogo doskonałego ,a zwłaszcza kłamcy. Tym bardziej, że Maki ma do nich niezły zmysł.
Drzemiący ryś zamruczał cichutko, gdy wspomniałam jego imię, ale nie powiedział ani słowa.
- Tak w ogóle - zagaiłam znowu, uważnie przypatrując się dziewczynie. - To też może wędrujesz? Czym się zajmujesz? Sprzedajesz coś czy jak? A może mieszkasz tu i po prostu byłaś na przejażdżce?
< Ashley? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz