czwartek, 13 lipca 2017

Od Sakita do Fufu

Byłem naprawdę zdziwiony, że Fufu nie zareagowała  na to "magiczne słówko", ale to lepiej... Nie mamy czasu na pierdoły. Ruszyłem za podskakującą dziewczyną i szybko ją wyminąłem, chyba nawet nie zwróciła uwagi.
Trafiliśmy na najgorszy możliwy okres do noclegu w tym mieście. Te ich głupie święto ściąga tutaj pełno kretynów, podniecających się targiem. Spojrzałem na zachwyconą wszystkim i skaczącą dookoła Fufu. No właśnie... Patrzyłem na budynki w poszukiwaniu napisu karczma, tawerna czy tym podobne. Podeszliśmy do pierwszego budynku, który rzucił mi się w oczy i zapukałem, a drzwi szybko otworzyły się. Stojąca w progu kobieta była ubrana w narodowy strój i ich wizytówkę - uśmiech.
- W czym mogę pomóc? - spytała właścicielka.
- Szukamy noclegu. - odparłem z pewnością siebie, kiwając delikatnie głową w stronę mojej towarzyszki.
Kobieta spojrzała na futrzaka śpiącego na rękach Fufu.
- Mamy wolny pokój, ale zwierzę musi spełnić noc w stajni. - dodała, dalej uśmiechając się szeroko.
- Zgo... - zacząłem, ale nie dane było mi skończyć.
- Nie ma mowy! - krzyknęła Fufu, skutecznie mi przerywając. - Pompejusz nie będzie spał w jakiejś stajni! - zdenerwowała się dziewczyna.
- W takim razie my nie mamy dla państwa noclegu. Dobranoc. - odpowiedziała kobieta, a uśmiech towarzyszył jej nawet przy zamykaniu nam przed nosem drzwi.
- Zgłupiałaś?! - zapytałem z irytacją. - Musimy gdzieś spać!
- Pompejusz nie może spać w stajni! Jest za mały, by zostać sam na sam na cała noc! - z chwili na chwilę podróż z tą kobietą robi się coraz trudniejsza.
Poszliśmy dalej, weszliśmy do kilku tawern, ale albo nie było miejsc, albo nie życzyli sowie zwierzaków. Odchodząc od ostatniej karczmy w tym mieście wiedziałem, że muszę podjąć się ostateczności.
- Cholera. - zakląłem cicho, a dziewczyna popatrzyła na mnie nic nie rozumiejąc. - Chodź... Chyba nie mamy innej opcji.
- Nie oddam Pompejusza! - zaprotestowała od razu.
- Nikt Ci nie każe go zostawiać! Rusz się, znam tu jednego gościa... Weszliśmy w bogatszą część miasta i stanęliśmy u bram jednego z większych domów.
- Poczekaj tu chwilę, załatwię to. - powiedziałem krótko, a dziewczyna kiwnęła głową, gdy ja stanąłem pod drzwiami i zapukałem.
- Pan... - zaczął bardzo zaskoczony właściciel domu jednak zdążyłem mu przerwać.
- Ciii! Musimy pogadać. - powiedziałem szybko i weszliśmy za drzwi.

* * *


- Panie, co Ty tutaj robisz? Król Cię szuka! - powiedział szeptem arystokrata.
- Francis... Mam do Ciebie wielką prośbę. Moglibyśmy u Ciebie przenocować?
- Oczywiście, Panie! Twoja wola jest dla mnie rozkazem. - odpowiedział dawny mieszkaniec Merkez, którego mój ojciec przysłał tu jako posłańca i tu już się osiedlił. - Twoja przyjaciółka i jej zwierzę są u mnie tak mile widziane widziane jak Ty!
- Dziękuje Ci bardzo. - skłoniłem się nisko. - Tylko... moja towarzyszka nie wie kim jestem i wolałbym, aby tak zostało, dlatego, proszę Cię, traktuj mnie jak starego przyjaciela i tak się do mnie zwracaj.
- Nie rozumiem, Panie...
- Sakit, po prostu Sakit. - wyszedłem na zewnątrz i zaprosiłem dziewczynę do środka, a Francis bardzo radośnie ją powitał.
Mam nadzieję, że nie wypali nic głupiego na temat mojego pochodzenia...

< Fufu? Znalazłam nocleg :D Tylko... może być zabawnie xD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz