W tym momencie, Sivik przyciągnął mnie do siebie bliżej. Ze szczerym zdziwieniem zerknąłem najpierw na nasze, splecione dłonie, tak bardzo blisko siebie, a następnie na jego twarz. Zobaczyłem zmiany w jego mimice, spojrzeniu i ruchach. On też przeżywał ciężkie chwile. Być może nawet gorzej ode mnie. Dlatego powinienem zająć się nim i sprawić, aby wszystkie problemy zniknęły.
Ale jak tego dokonać?
Wszelkie materialne próby przywrócenia dobrego nastroju nie dawały oczekiwanych rezultatów.
Ale za to te bardziej osobiste, personalne już tak.
Czy to znaczy, że również był samotny? W sumie, takie wrażenie odniosłem po kilku naszych rozmowach. Brunet potrzebował zrozumienia i, jak mi się również zdawało, okazania uczucia. W końcu, trudno być ciągle miłym, jeśli nie otrzymuje się tego w zamian. Jako anioł byłem do tego przyzwyczajony, ale człowiek?
Nie, oni są delikatniejsi pod tym względem. Bardziej wymagający. Ale za razem, lepsi i w głównej mierze bezinteresowni.
- Dasz radę, mała cholero - Usłyszałem w pewnym momencie ze strony Siviego. Postanowił się odezwać, to dobrze. Ale nadal nie byłem pewny jego nastroju. Nie wyglądał zbyt dobrze. Skromnym anielskim zdaniem, powinien się położyć i to jak najszybciej.
- Nic ci nie zrobi... Prawda? - W spojrzeniu, które mi rzucił kątem oka, dostrzegłem zmartwienie i jeszcze jedną emocję, którą nie byłem w stanie stricte opisać. Wpierw wzruszyłem ramionami, gdyż sam nie byłem pewny, czego demon chce. Ale wtedy przypomniałem sobie poranną wizję. A jeśli to się zaczęło? Polowanie? Na nas? Na Sivika?
- Nie powinien. Ale powinniśmy uważać. - Westchnąłem cicho, palcami głaszcząc wierzch dłoni mężczyzny. W zamyśleniu. Nie sam z siebie. To by było za wiele.
- Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich. Kiedy spoglądasz w otchłań ona również patrzy na ciebie. - Dodałem enigmatycznie po chwili ciszy, podnosząc podbródek. - Po prostu nie patrz w otchłań, Sivi. - Spojrzałem w oczy ciemnowłosego - Po prostu nie patrz w tę cholerną otchłań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz