czwartek, 22 marca 2018

Od Sivika do Carreou

Obserwowałem blondyna, który oczywiście zaraz zabrał się za jedzenie słodkiej bułki, zamiast porządniejszego obiadu, który jednak mu ogarnąłem. Mogłem w sumie jej nie kupować, a jak już, to później. Czasu się nie cofnie, nie z moimi umiejętnościami, bywa, no niestety.
— Dziękuję za jedzenie, Sivi — powiedział, gdy skończył, usadowił się wygodniej i podniósł głowę. Oczywiście w tak zwanym międzyczasie zdążył zahaczyć o ranę i skrzywić się znacząco.
Dopiero po chwili dotarło do mnie, że skrócił moje imię, co w sumie mało kto robił, a jak już, to do zwykłego „Siv”.
— Naprawdę będę mógł się przespać w prawdziwym łóżku? — dodał po chwili, na co spojrzałem na niego jak na nieboskie stworzenie. Carreou zdecydowanie wychodził poza wszelakie normy, szczególnie te moralne ze swoim iście anielskim [bo jakim innym] podejściem, ale żeby nigdy nie spać w normalnym łóżku? Toż to zakrawa na kpinę.
Pokiwałem delikatnie głową, przyglądając się uważniej chłopakowi i dojadając swoją porcję, bo w przeciwieństwie do mniejszego, mój żołądek domagał się czegoś więcej, niż tylko napompowana, słodka jak ulep bułka, w której więcej cukru, niż kilogramowym worku tej białej śmierci.
Poprawiłem się w miejscu, odchyliłem nieco do tyłu i spoglądnąłem podejrzliwie na chłopaka.
— Gdzie do tej pory sypiałeś? — spytałem. Wiedziałem, że ludzie tułali się po mieścinach i spędzali noce w sianie, pod mostkami, na ławkach, gdziekolwiek, gdzie ich strażnicy miejscy nie mogli wyłapać, ale ktoś jego pokroju? Blondyneczka mogła pójść do pierwszej lepszej karczmy, podejść do gospodyni i ze swoim urokiem osobistym zatrzepotać rzęsami, spojrzeć tym smutnym, błagalnym wręcz spojrzeniem i voila, mieszkanie gotowe, bez opłat, a bo ten dzieciak taki chuderlawy i słabo wygląda.
Tak obdarzony przez los, a tak bardzo nie potrafił z tego korzystać, sobie życie wybrało frajera, nie ma co. Może i w sumie dobrze, że trafiło na małą dziamdzię, która dobrze z darów nieba nie potrafiła skorzystać, bo jakby ten fant przypadł na szczwanego lisa, obawiam się, że pół Sayari stałoby już w pożarach i gołe po wielu kradzieżach.
Chwała niewinnym istotom, bez nich świat mógłby się zawalić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz