piątek, 23 marca 2018

Od Cyrusa do Ashley

Po przemianie dotarło do mnie, że jest mały problem w tym całym spotkaniu. Jak będziemy ze sobą rozmawiać? Nie jestem telepatą, więc nie przekażę dziewczynie swoich myśli. Pisanie na papierze również odpada (jak ja bym chwycił pióro w łapy?!), została nam jedynie mowa ciała. Jak za czasów, kiedy moja rasa była jaszczurkami, a jej jeszcze nie istniała.
Jej rasa
Nadal jej przecież nie znałem. Nie pachniała jak zwykłe dwunogi, mój instynkt podpowiadał, że może być niebezpieczna. Czyli co? Wampir? Wilkołak? Jakiś bóg? Demon?
Spiąłem tylne łapy, podniosłem łeb i wypuściłem z nozdrzy obłoki dymu, które uniosły się ku rozgwieżdżonemu niebu. Moja towarzyszka wyglądała, jakby miała zaraz zemdleć z zachwytu. Postanowiłem ją zadziwić.
Odbiłem się od ziemi, rozłożyłem skrzydła i machnąłem nimi kilkukrotnie, kiedy znalazłem się na odpowiedniej wysokości. W ten sposób nie ryzykowałem zmiecenia dziewczyny z ziemi, a za razem mogłem rozpocząć swoją rozgrzewkę. Aby nabrać prędkości, zrobiłem kilka kółek wokół fanki, która obserwowała moje ciało, lśniące w promieniach Księżyca, z tym samym maślanym spojrzeniem, kiedy jej powiedziałem, kim jestem.
Stopniowo wzbijałem się wyżej, ponad linię drzew pobliskiego lasu, ponad w s z y s t k o. Nareszcie w swoim żywiole, zaśmiałem się na smoczy sposób - ni to rycząc, ni to szczekając.
- Tylko nie wyj tam, bo pobudzisz pół miasta! - Krzyknęła z dołu brunetka i uśmiechnęła się szeroko. Odczuwając specyficzną radość i pewność siebie, zanurkowałem w dół, skrzydła składając po bokach swojego ciała.
- Co ty robisz? - Dziewczyna zrobiła krok w tył, na widok mojego srebrzystego cielska, lecącego ku niej z sporej wysokości. W ostatniej prawie że chwili, ponownie rozłożyłem swe błoniaste skrzydła, łapiąc powietrze w skórę między "palcami" i wróciłem do spokojnego szybowania. Fanka wpierw stała cicho, osłupiała po tak bliskim spotkaniu ze śmiercią, jednak szybko doszła do siebie i wzniosła ręce ku górze.
- Tak! Jeszcze! -
Cóż za dziwna istota. Ja po takim czymś uciekłbym do domu w popłochu, gdybym nie był tak odważny. No, i gdybym nie był smokiem. Wykonałem jej prośbę, tym razem zahaczając ogonem o samotnie stojące drzewo, wyrywając je z korzeniami, a następnie ciskając za brunetkę. Ta musiała zobaczyć coś ciekawego w drewnie, gdyż zbliżyła się do niego i coś wzięła. Ah, moje łuski.. Musiały się wbić w korę, a ja nawet nie zobaczyłem, że zniknęły. Na szczęście, powinny odrosnąć za jakiś czas.
Wylądowałem przed dziewczyną, po czym zrobiłem nawet ludzki gest łapą, dając jej do zrozumienia, że powinna zasłonić uszy.
- Zaryczysz? -
Skinąłem łbem. Ciemnowłosa klasnęła w dłonie, zachichotała i zabezpieczyła się przed potencjalnymi uszkodzeniami słuchu, w dodatku cofając się pod ścianę drzew. Zebrałem się w sobie, kiedy była gotowa, odchyliłem głowę i wydałem z siebie wpierw gardłowy, a później donośny ryk, który rozniósł się echem po okolicy. W dodatku, udało mi się wypuścić z pyska kilka iskierek energii! Jakby nigdy nic, kontynuowałem swój pokaz, przelatując od jednego punktu do drugiego. Po kilku godzinach, już sam zaczynałem mieć dość tego miejsca, więc wylądowałem.
Zmierzyłem wzrokiem towarzyszkę, po czym opuściłem skrzydło, tworząc specyficzny most na mój grzbiet. Skoro tyle wytrzymała, może wdrapać się na mnie. Tym razem sprawdzimy, czy serio jestem taki przerażający jak moi przodkowie.

< Jeźdźcu Smoków? :P >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz