Ja to chyba kompletnie nie pasowałam do tego otoczenia. Nie wiem czym się tak przejmowali. Skoro nie było już tego kogoś to po co się tak bardzo martwić. W dodatku trzymało go coś w tym mieście, tylko pytanie co? Chłopcy weszli w pogawędkę, a mnie zaczęło zastanawiać co trzyma tego skrytobójce w tej nudnej wiosce. Livei zadał dość dziwne pytanie na które odpowiedziałam. On chyba nie wierzył mi w moje słowa.
- Jestem tego pewna - odpowiedziałam, wstając na równe nogi z mojego siedziska, które było dość nie wygodne.
- Wy dalej sobie gadajcie, a ja pójdę się rozejrzeć po tej gospodzie - powiedziałam kierując się ku schodom prowadzących na dół. Wyszłam z gospody i skierowałam się w pewno miejsce. Było położone nie daleko od gospody. Chłopcy i tak mnie nie zauważyli więc mogłam śmiało sobie sprawdzić to miejsce. Przeszłam koło kilku drzew z tego co mogłam się zorientować oraz zwierząt do okoła jakby nie było. Zupełnie tak jakby się czegoś bały. Idąc z uśmiechem na twarzy i nadać sobie jakąś piosenkę wymyślona przeze mnie ( mieszanka wszystkich ulubionych piosenek sklejonych w jedną, mówiąc prościej ) natknęłam się na drewnianą chatkę. Zapukałam, ale nikt nie odpowiadał, więc weszłam jak gdyby nigdy nic do środka.
- Przepraszam za najście - powiedziałam wystarczająco głośno po czym przeszłam do zwiedzania chatki.
Kurzu na pewno tutaj nie brakowało, aż mi się kręciło w nosie przez jego nadmiar. Słońce raczej tutaj słabo dochodziło, a zapach panujący w środku nie sprzyjał nosowi. Czułam czyjąś obecność w środku. Nagle ktoś zmierzył w moją stronę z ostrym narzędziem. Oczywiście obroniłam się i odrzuciłam tą osobę od siebie. Jednak może trochę przesadziłam, gdy ta osoba uderzyła wprost w ścianę drewnianej chatki. W dodatku przez to, że belki były trochę spruchniałe człowiek wyleciał aż na zewnątrz. Szybko wyszłam z chatki.
- Kim jesteś? - zapytałam się przyjacielsko.
- Osobą, która ma ciebie zabić - powiedział chłopak o ile się nie pomyliłam sądząc po jego głosie.
Zaczął mnie atakować jakimś ostrym narzędziem. Skoro chciał ze mną potańczyć to czemu by nie. Tańczyliśmy ze sobą wspólnie i o dziwo ten chłopak był w tym całkiem dobry. Zaskoczył mnie nawet kilka razy, ale zdążyłam się obronić. Czując jego aurę zorientowałam się iż on również posiada jakieś magiczne zdolności.
- Czas zacząć prawdziwą walkę! - powiedział, a ja lekko przechyliłam głowę na bok z pytającym wyrazem twarzy. - Uważaj na swoją buźkę, żeby się nie pobrudziła - dodał po czym ruszył. Ja wyjęłam swoją talię kart z których uformowałam wachlarz. To właśnie w taki sposób miałam zamiar walczyć. Nasz wspólny taniec się zaczął.
- Takako czy nic ci nie jest? - usłyszałam zgodny głos obu chłopców, którzy wreszcie raczyli się zjawić.
- Widzicie mój przyjaciel przyszedł mnie odwiedzić więc wasze życie nie są tyle warte co moje - uśmiechnęłam się w ich stronę odpychając chłopaka od siebie. Uderzył prosto w drzewo. - Przepraszam, że tak mocno - skierowałam swoje przeprosiny w stronę nieznajomego.
- Wiecie chłopcy, skoro on już ze mną zatańczył dość długiego walca to teraz sobie odpocznie - powiedziałam radośnie, rzucając w jego stronę karty dzięki którym udało mi się unieruchomić tajemnicza postać. - Głodna jestem! - chwyciłam się za brzuch. - Liivei, chłopcy jesteście może głodni? - spojrzałam się w ich stronę, stając przed nimi.
<Akroteastor?> wybacz za opowiadanie, ale jakoś mi wena się skończyła...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz