piątek, 30 marca 2018

Od Sivika do Carreou

— Niedobrze. — Zamarłem, gdy nagle przepchnął mnie na stolik i ujął moją twarz w dłoniach. Zbliżył się niebezpiecznie blisko, spojrzał tym swoim przenikliwym, błękitnym spojrzeniem. Pochylił nade mną z lekko rozdziawionymi wargami, powoli doprowadzał do szaleństwa, szczególnie gdy omiótł gorącym oddechem moje ucho. Chciałoby się sapnąć, odetchnąć głębiej, rozpłynąć. Zamiast tego poczułem tylko mgłę, która powoli zasnuła umysł, zaczynała odcinać kontrolki, przestałem widzieć, przestałem czuć.
— Teraz będziesz grzecznym Sivim i zrobisz to, o co cię proszę... Ale jak opuścisz łazienkę, zapomnisz o wszystkim, co tu się działo. — Głos w głowie był miły, brzęczący, hipnotyzujący. Słuchałem go uważnie, oddawałem się, powoli znikałem, jak zresztą cała reszta. W całym chaosie pozostała tylko moja osoba i nieznanego pochodzenia dźwięk, ciągłe chuchanie w małżowinę, palce przecierające policzki. Przymknąłem leniwie oczy, mruknąłem. Chciałoby się oprzeć głowę o ramię tej istoty, całkiem się poddać, pozwolić zrobić ze sobą wszystko, co tylko zapragnie i nigdy nie uciekać, nie znikać, nie pozwolić, żeby mnie wybudzano z tego stanu. Upojenia. Dobrych emocji. Spokoju i cudnego odprężenia, o którym przecież tak bardzo marzyłem. Stworzenie nagle się cofnęło, puściło moją twarz, na co zareagowałem niezbyt pozytywnie. — Weź mnie za rękę. Proszę. — Głos ponownie radośnie połaskotał umysł. Uśmiechnąłem się niemrawo, ale początkowo jedynie przytuliłem głowę do policzka podmiotu, już całkiem nie jarząc, co się tak właściwie dzieje. Chwilę zajęło mi dotarcie dłonią do tej jego, splecenie palców z istotą, niskie, zadowolone burknięcie.
Szept dalej miło obijał się echem w świadomości. Niezrozumiałe słowa przepełniały ciało.
Było tak miękko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz