środa, 21 marca 2018

Od Juliette do Vanitasa

Szczerze mówiąc, nieco zaskoczyło mnie to pytanie.
- Nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiałam... - przyznałam -chyba dzięki temu czuję się... wolna. Żyję według własnych schematów i nikt nie ma nic do gadania w tej kwestii oprócz mnie. - zdecydowałam, że w tym momencie należało przerwać. Nie lubiłam wspominać mojego dzieciństwa, a co dopiero o nim rozmawiać. Jeżeli miałabym dalej pociągnąć tą odpowiedź, mogłabym się zagalopować, do czego dopuścić nie chciałam.
Musiałam się pilnować zwłaszcza w nocy, kiedy to ludziom o wiele ciężej przychodzi zakładanie masek. Mnie także.
- Ciekawe... pogoń za wolnością, hm?
- Dokładnie - kąciki moich ust powędrowały ku górze.
Poczułam zmęczenie przejmujące kontrolę nad moim ciałem i mimowolnie ziewnęłam. Vanitas zaśmiał się cicho, po czym wstał i gdzieś poszedł, najprawdopodobniej przygotować dla mnie miejsce do spania. Miałam nadzieję, że pomieszczenie nie będzie zbyt małych rozmiarów, zważając na moją fobię.
Zdarzało mi się spać u różnych ludzi i w różnych miejscach, jednak dzisiaj czułam się bardziej nieswojo niż zwykle. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że przeczuwałam, że z osobą taką jak Vanitas mogłabym się szczerze i mocno zaprzyjaźnić.
Dźwignęłam się na nogach i podeszłam do sporych rozmiarów okna. Widok z niego rozciągał się na pobliski park, jednak niebo, gwiazdy i księżyc nie były zasłonięte przez drzewa. Westchnęłam cicho, uniosłam rękę i niewidoczną linią zaczęłam łączyć ze sobą gwiazdy, a łączenia te po chwili zaczęły przybierać postać gwiazdozbiorów. To samo niebo oglądałam z różnych miejsc na ziemi, a ono, niby identyczne, zawsze wyglądało inaczej.
Po dłuższej chwili poczułam na sobie czyjś wzrok, następnie usłyszałam zbliżające się kroki.
- Jeżeli panienka chce, mogę ją zaprowadzić do sypialni - posłał w moją stronę ciepły uśmiech. Ja w odpowiedzi jedynie skinęłam głową, po czym ruszyłam za mężczyzną w stronę ciemnych, drewnianych schodów.
Poddasze było sporych rozmiarów, urządzone w podobny sposób jak dół. Widoczne były pewne różnice, takie jak rozmieszczenie pomieszczeń. Korytarz, o wiele szerszy niż ten, który widziałam po wejściu do domu, stanowił przejście do trzech innych pomieszczeń, znajdujących się za drzwiami.
- Pierwsze drzwi po lewej to panienki sypialnia, a tam - wskazał koniec korytarza - znajduje się łazienka - spojrzał na mnie i uśmiechnął się, jak zwykle z resztą.
- Dziękuję - odwzajemniłam gest. Chłopak otworzył przede mną drzwi i gestem ręki zaprosił do środka. Niepewnym krokiem weszłam do środka, uważnie się rozglądając.
Na pierwszy rzut oka stwierdziłam, że pokój należał do tych większych, dzięki czemu znacznie mi ulżyło. Posiadał także sporych rozmiarów okno, podobne do tego w salonie. O wiele lepiej widać było z niego nocne niebo, otóż znajdowało się wyżej. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Zostawię cię samą - wyszedł i zamknął za sobą drzwi, a po chwili usłyszałam, jak schodzi ze schodów. Odczekałam jeszcze moment, po czym szybkim krokiem przemieściłam się do łazienki, dokładnie zamykając za sobą drzwi. Na stoliku przy prysznicu leżały świeże ręczniki.
Jednym zaklęciem pozbyłam się swoich ubrań, po czym weszłam pod gorący strumień wody. Zmrużyłam oczy, czując, jak woda spływa po moim ciele, pozostawiając po sobie przyjemne uczucie ciepła. Po dokładnym wyszorowaniu skóry i włosów wyszłam z kabiny owinięta ręcznikiem.
Stanęłam przed zaparowanym lustrem i przetarłam je wierzchem dłoni, by zobaczyć w nim swoje odbicie. Dzięki magii już po chwili miałam na sobie czarne leginsy i długą, luźną koszulę.
Po uchyleniu okna i posprzątaniu po sobie po cichu wróciłam do sypialni. Dzięki prysznicowi obudziłam się na tyle, że w tym momencie ani trochę nie chciało mi się spać. Zgasiłam więc światło, przysiadłam na parapecie i jak zahipnotyzowana wlepiłam wzrok w niebo. Czynność ta uspokajała mnie, sprawiała, że czułam się bezpieczniejsza, ale także zdarzało się, że zaczynała mnie po dłuższym czasie nudzić.
Teraz, zamiast wpatrując się w gwiazdy zaczęłam zastanawiać się, co takiego porabia Vanitas.

Vanitas? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz