Miałem mu odpowiedzieć, żeby się nie kłócił, ale jakoś nie miałem na to ochoty. W odpowiedzi jedynie rozprostowałem skrzydła. Nie chciałem użyć siły, ale... Czasami trzeba.
— Carr, do cholery jasnej, jestem dorosłym mężczyzną, umiem się umyć i ogarnąć, mógłbyś więc z łaski swojej nie pierdolić głupot? — Po tym, jak mężczyzna do mnie podszedł, zrozumiałem, że nici z mojego pierwotnego planu. Że nie pozwoli mi się sobą zająć, mimo, że chciałem. Poczułem ukłucie smutku, ale na szczęście to szybko zostało zastąpione przez nowe, po części nie moje myśli.— Znamy się trzy dni, nie mam zamiaru się przed tobą rozbierać, umyję się sam, więc z łaski swojej wyjdź, albo pozwól mi wyjść i zapomnijmy o tym, co właśnie miało miejsce, dobrze?
— Niedobrze. — Oparłem mężczyznę o stolik, ujmując jego twarz w dłonie. Spojrzałem mu głęboko w oczy, wykrzesując w sobie pokłady mocy i nikłej pewności siebie. Następnie pochyliłem się nad Sivikiem, zbliżyłem wargi do jego ucha i zacząłem go zaklinać. Dawno tego nie robiłem, ale z takiej czynności nigdy nie wyjdę z wprawy. Może w przypadku bruneta było to trudniejsze, a serce mi się krajało, że muszę to zrobić, ale okoliczności wymuszają kroki, których nigdy byśmy nie zrobili.
— Teraz będziesz grzecznym Sivim i zrobisz to, o co cię proszę.. Ale jak opuścisz łazienkę, zapomnisz o wszystkim, co tu się działo. — Mój głos był cichy, spokojny, a za razem magnetyzujący. Według niektórych, nawet ponętny. Nie mnie to oceniać. Ja jestem tylko biednym aniołem z dziwnym darem, który wielu by chciało mieć.
Odsunąłem się od bruneta ze spuszczonym spojrzeniem. Wstyd i wyrzuty sumienia nie pozwalały mi na chociażby zerknięcie ku twarzy mężczyzny. Ale musiałem to zrobić. Aby ocenić, czy zaklęcie działa. Dla pewności więc wyciągnąłem przed siebie luźno dłoń. Nie za blisko, nie za daleko. Prawie w połowie drogi między mną a Sivim. Teraz wystarczyło wydać polecenie. Miałem w głowie różne jego wersje, lecz zdecydowałem się na najmniej inwazyjną w i tak nadwyrężoną psychikę ciemnowłosego.
— Weź mnie za rękę. Proszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz