— Nic — odparł cicho, zwijając dłoń w pięść, zamykając szczelnie wyjątkowe piórko. To zdecydowanie nie było nic, jak to określił. — Tak czasami jest. Czarne piórka to nic takiego. — Zmarszczyłem brwi, kłamał, czuć było na kilometr, jednak nie decydowałem się drążyć tematu, jeśli nie ma ochoty mówić, nie będzie mówić i tyle. Nie jestem tutaj od tego, żeby wymuszać u innych głoszenie swojej biografii.
Skulił się nagle, a za chwilę zaczął nieśmiało spożywać swoją porcję, dalej z tą dozą zdezorientowania i zdenerwowania, którą było bardzo wyraźnie od niego czuć.
— W kwestii nawiedzeń... Hmm. Czasami zrzuca jakieś obiekty. Często dotyka. Zsyła koszmary i pisze w kurzu. Jednak robi to niezwykle rzadko, jakby nie miał siły na takie rzeczy.
Zamarł. Gapił się na mnie, a konkretniej za mnie.
Coś było, coś się czaiło. Coś, czego nie było dane mi wyczuć, nieważne, jak bardzo bym się o to nie starał. To było coś poza moim zasięgiem, chociaż dusze również zerkały na mnie z przerażeniem, szeptały do ucha, kazały uciekać. Mogłem tylko siedzieć i spokojnie zerkać na mężczyznę, którego powieki drgały, podobnie jak skrzydła, ba, całe ciało.
Poczuć coś na szyi.
Zignorować to jak zawsze zresztą.
Spojrzeć, jak kręci głową, mruga agresywnie i chrząka, strzepując skrzydłami coś z moich pleców i ramion, dalej mając niezbyt tęgą minę.
— T-To tylko kurz... — wyszeptał tylko. Znowu skłamał. Znowu przypominał bardziej porządnie obitego szczeniaka, aniżeli jako tako rosłego anioła. Mogłem tylko ponownie zignorować te wszystkie tiki, sytuacje, sygnały, mogłem tylko posłać mu spokojny uśmiech i w przeciwieństwie do niego, pokiwać łbem i przyjąć minę pełną zrozumienia.
— Rzadko, jakby nie miał siły? Przynajmniej tyle dobrego — mruknąłem, uśmiechając się szerzej, bo zdecydowanie były to pozytywne oznaki. Nie miotał nim, nie atakował, nie robił niczego poważniejszego, co często się działo. Miał słabe powiązanie z chłopakiem, wystarczyło pozbyć się, prawdopodobnie, jednego połączenia. — Nie brzmi źle, ba, nie będę się musiał nawet porządniej przygotowywać — parsknąłem śmiechem. — Dziś wieczór, dobrze?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz