- Jak kocha, to wróci, srał go pies - Można by rzec, że głos mężczyzny uspokoił mnie w pewnym stopniu. Przynajmniej sprawił, że porzuciłem myśli o usmażeniu Aposa na kolację. Chwilowo. Moje dłonie od razu powędrowały w stronę luźnych piór. Teoretycznie, mógłbym dać kilka z nich Sivikowi.. Czyż nie?
- Idziesz, czy będziesz wciąż wołać tego Aposzczura, czy jak to tam było. Wieczór krótki, a nie mam zamiaru bawić się w szamana do czwartej nad ranem. - Pytanie, a raczej stwierdzenie ciemnowłosego utwierdziło mnie w przekonaniu, iż lepiej zostawić sokoła samego sobie. Na pewno wróci, prędzej czy później. Taką miałem nadzieję.
- Już idę. Prowadź. - Ponownie uśmiechnąłem się ciepło, rozkładając skrzydła i kierując się w obranym przez mężczyznę kierunku. Nie będę przecież kłócił się z moim przewodnikiem i jedynym znajomym w tym nieprzyjaznym świecie. Moje spojrzenie przebiegało od jednego budynku do drugiego, po drzwiach, gankach, oknach, zdobieniach. Zwolniłem nieco kroku przy bocznej alejce, kiedy zobaczyłem ten ruch. Przyjrzałem się ostrożnie cienistej uliczce, próbując wyszczególnić jakiekolwiek kształty. Bezskutecznie. Zupełnie jakby to całe miejsce było skąpane w nieprzeniknionej ciemności.
Ja jednak byłem pewny, że tam coś jest. Coś nieludzkiego, co przenika przez moją ludzką powłokę, mierzy wzrokiem anielską aurę, chce mojej esencji życiowej. Coś całkowicie nieprzyjemnego. Oczywistym stwierdzeniem, które nasunęło się do mojej głowy, była myśl o demonie. Bo cóż by innego przebywało jak karaluch w mrok?
Po dłuższym zastanowieniu się, miałem w głowie całą listę prawdopodobnych istot. Wampir, imp, Upadły, ghul, duch, upiór, ożywieniec, nawet człowiek wchodził w rachubę!
Zerknąłem przez ramię na bruneta, po czym skinąłem na niego głową.
- Powiedz mi. Co tutaj czujesz? Oprócz smrodu. - Umyślnie nie podzieliłem się z Sivim swoimi spostrzeżeniami. Musiałem się upewnić, czy to co widzę, to prawda czy już wytwór mojego chorego umysłu.
- Już idę. Prowadź. - Ponownie uśmiechnąłem się ciepło, rozkładając skrzydła i kierując się w obranym przez mężczyznę kierunku. Nie będę przecież kłócił się z moim przewodnikiem i jedynym znajomym w tym nieprzyjaznym świecie. Moje spojrzenie przebiegało od jednego budynku do drugiego, po drzwiach, gankach, oknach, zdobieniach. Zwolniłem nieco kroku przy bocznej alejce, kiedy zobaczyłem ten ruch. Przyjrzałem się ostrożnie cienistej uliczce, próbując wyszczególnić jakiekolwiek kształty. Bezskutecznie. Zupełnie jakby to całe miejsce było skąpane w nieprzeniknionej ciemności.
Ja jednak byłem pewny, że tam coś jest. Coś nieludzkiego, co przenika przez moją ludzką powłokę, mierzy wzrokiem anielską aurę, chce mojej esencji życiowej. Coś całkowicie nieprzyjemnego. Oczywistym stwierdzeniem, które nasunęło się do mojej głowy, była myśl o demonie. Bo cóż by innego przebywało jak karaluch w mrok?
Po dłuższym zastanowieniu się, miałem w głowie całą listę prawdopodobnych istot. Wampir, imp, Upadły, ghul, duch, upiór, ożywieniec, nawet człowiek wchodził w rachubę!
Zerknąłem przez ramię na bruneta, po czym skinąłem na niego głową.
- Powiedz mi. Co tutaj czujesz? Oprócz smrodu. - Umyślnie nie podzieliłem się z Sivim swoimi spostrzeżeniami. Musiałem się upewnić, czy to co widzę, to prawda czy już wytwór mojego chorego umysłu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz