Obserwowałem jak nieznany wojownik wyciąga broń z klatki piersiowej smoka. Było mi trochę żal tego stwora; w końcu są rzadkie, a wnioskując po osobniku stojącego obok mnie, także ciekawe. I właśnie przez takiego ludzkiego kretyna ich populacja maleje, a moje życie jest nudne. Po raz wtóry przeleciało mi przez głowę, że chciałabym ich wszystkich pozabijać, ale świat bez Pionków byłby jeszcze nudniejszy. W końcu nie ma tak durnych i dających się manipulować ras, jak oni, a w tym cała zabawa.
- To nie ten! - krzyknął i cisnął grot w naszą stronę (zrobił to odruchowo, wątpię, by w nas celował, skoro nawet nas nie zauważył). Strzała wylądowała drzewo od nas, słyszałam, jak chłopak przełyka gulę w gardle. Co tu się dziwić? W tej chwili jego pobratymca leży martwy na ziemi. - Ten smok, dzięki któremu ta wiedźma uciekła, był biały! - wydarł się na swoich towarzyszy, którzy ściskali w dłoniach łuki i strzały, najwidoczniej przerażeni, że ich dowódca (tak sądzę) jest wściekły.
- Z dołu każdy smok wygląda tak samo - odezwał się ktoś cichym i niepewnym głosem. Mężczyzna, który przed chwilą stał przy martwym smoku, podszedł do tego, który odważył się odezwać.
- Ale nie każdy jest ujeżdżany przez człowieka! - uderzył go w twarz. Aż poczułam dreszcze. Spojrzałam na Cyrusa, który tak samo jak ja, przyglądał się całemu zajściu, ale głównie był wpatrzony w martwe ciało. Szturchnęłam go lekko w ramię.
- Jak cię zobaczą, zabiją cię - spojrzał na mnie jak na idiotkę.
- Jakbym tego nie wiedział, ciebie też - mruknął i zrobił krok w tył. Tak jak to bywa w tajemniczych filmach grozy czy czymś tam, stanął na gałązkę, a przez jego chrupnięcie, wszystkie głowy zaczęły się rozglądać wokół poszukując źródła dźwięku. Tylko ten jeden rosły mężczyzna spojrzał w dobrym kierunku; zmrużył oczy i ruszył w naszą stronę. Gdy oboje mieliśmy zamiar stąd uciec, zatrzymaliśmy się pod jego głosem "Stać!".
- Uciekać, czy podejść - powiedziałam sama do siebie i zamieniłam się w ducha, na wypadek, gdyby zechcieli strzelać. Każda strzała przeleci przeze mnie na wylot. Kiedy my tak staliśmy nie wiedząc co zrobić, przed nami pojawili się towarzysze pogromcy smoków. Byliśmy zmuszeni się ujawnić.
- Kim jesteście? - zapytał jeden z nich, kiedy ich dowódca zaczął krążyć wokół nas i uważnie nam się przyglądać. Czy nas rozpoznał? Mnie może jeszcze nie, ale Cyrus zdecydowanie się wyróżnia. Tym bardziej, że wokół pasa ma owinięty biało ogon. A takiego smoczego koloru ten mężczyzna właśnie poszukuje.
- Ej, paczcie! - zaśmiał się dość otyły osobnik, którego ręka przelatywała przez moje ciało; bawił się machaniem dłoni jak mały dzieciak, a ja akurat miałam łaskotki na brzuchu, dlatego musiałam się zmusić, by w tak poważnej sytuacji nie zacząć się śmiać.
<Cyrus? Czekałam, aż ktoś dokończy>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz