Zbierał się chwilę, widocznie niezbyt chętnie podchodząc do sprawy wytłumaczenia mi, o co tak właściwie chodzi i co się dzieje. Nie dziwiłem się, coś cię dręczy, a dopiero co poznany facet postanawia wypytać cię i dotrzeć do tego, co w sumie się stało i dlaczego wyglądasz jak zbity psiak.
— Demon... — odparł krótko, niemrawo, dziwnie łapiąc powietrze. Sam zmarszczyłem brwi zaniepokojony takim obrotem sytuacji, bo wszystko brzmiało lepiej od „demona”. Bo wszystko było mniej groźne niż „demon”. Żałowałem, że nie była to jakaś moczymorda, która postanowiła zrobić sobie z miejsca publicznego latrynę. Przynajmniej ominęlibyśmy nerwowe spojrzenia i niepewne zachowania. — A czego chciało? Nie wiem. Może przyszedł tu za moim zapachem. — Za jego zapachem? Polują na niego? W sumie, z tego, co szło słyszeć anioły i demony, jakoś szczególnie za sobą nie przepadały, ba, demony ogólnie za nikim nie przepadały i można było to wyczuć z kilometra.
Wzdrygnąłem się, gdy dłoń zacisnęła się na tej mojej, tak nerwowo, tak dramatycznie i mocno, jakby miał mi zaraz spaść w bezdenną dziurę, czy coś w tym stylu.
— Wybacz... To pewnie skurcz. Przez brak magnezu — powiedział twardo, na co uśmiechnąłem się pod nosem. Stworzenie nad wyraz urocze teraz przebijało wszelakiej maści skale, które mogłem ustanowić w ciągu tego żywota. Te małe uśmieszki, prychnięcia, wygłupy, czy wyłupione oczy. Podrygujące pióra, skaczące skrzydła. Był jedyny w swoim rodzaju i niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto uważa, iż jest inaczej.
Mimo śmiechu i jakiegoś takiego ciepła na duchu niepokój dalej się między nami zalęgał i nie zapowiadało się na to, żeby dało się go w najbliższym czasie przepędzić.
Skinąłem głową, dalej nie wyciągając dłoni z objęcia, a nawet przyciągając chłopaka bliżej, bo to było chyba to, czego obaj potrzebowaliśmy. Względnego wsparcia drugiej jednostki, bliskości i świadomości, że nie jesteśmy w tym sami.
— Dasz radę, mała cholero — mruknąłem tylko, niby pokrzepiająco, jednak dało się usłyszeć w całym wyrażeniu nutkę zwątpienia. — Nic ci nie zrobi... Prawda? — dodałem niepewnie, zerkając na niego kątem oka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz