czwartek, 22 marca 2018

Od Marco do Ishi

Starałem się zachować świadomość jak najdłużej się dało, chciałem rozmawiać z Ishi, lecz nie miałem już na tyle siły. Sam nie wiem, dlaczego. Może przez upływ krwi? Brak snu? Stres ostatnich dni?
Spojrzałem na sprawnie poruszające się dłonie dziewczyny, raz po raz zszywające ranę za pomocą "nielegalnie przemyconych" rzeczy. Wiedziałem, że poszła je kupić, nie bacząc na me zakazy, czy raczej, sugestie, że powinna pozostać w bezpiecznym mieszkaniu. Ostatnie, czego mi tu teraz brakowało, to tego, że ktoś zauważył tą małą panienkę, opuszczającą kamienicę i spacerującą w świetle bożego dnia. Może zbyt bardzo się martwiłem, w końcu, skoro już tyle sobie radziła sama, bez niczyjej pomocy..?
Moje powieki opadały raz po raz, a w którymś momencie, nie mogłem ich podnieść. Może to i dobrze. Przynajmniej w ten sposób zmuszę się do snu, czyż nie? Nie sądziłem, abym miał jakiekolwiek wizje. Miewam je rzadko, do tego stopnia, że nie pamiętam, kiedy miałem ostatnio jakiś sen. Miesiąc, dwa temu? Może to było już w Merkez, może w drodze.
Tym razem podświadomość mnie zaskoczyła, gdyż "zobaczyłem", że znajduję się w dziwnie znajomym lesie. Rozejrzałem się wokół, wzrokiem wodząc po rozświetlonych przez robaczki świętojańskie pniach drzew. Kluczyłem między nimi, chłonąc pokaz bioluminescencji tych żyjątek. Wtem usłyszałem śpiewny głos. Podniosłem głowę jak czujne zwierzę i oblizałem się. Dźwięk oraz smakowita woń ludzkiego ciała nęciły me zmysły, kusząc i wręcz nawołując"Chodź". Jako że nie przepadałem za kłóceniem się za instynktem, poddałem się temu uczuciu.
Trawa oraz liście muskały moją skórę na dłoniach oraz nagich stopach. Wszystko było takie magiczne. Tajemnicze. Realistyczne. Być może to nie był sen, a ja jakimś cudem znalazłem się w tym zaklętym borze?
Przystanąłem na brzegu krystalicznie czystego jeziorka. Podniosłem głowę na skałę na środku wody. A dokładniej, na rudowłosą piękność tam siedzącą. To do niej ten głos należał. Była wręcz obezwładniająco piękna. A jej głos? Głos był jak ciepły koc na me skołatane nerwy. Delikatna, smutna pieśń, przywołująca szereg najróżniejszych emocji.
Niewiele myśląc, zrzuciłem z siebie koszulę i wszedłem do jeziorka. Chciałem być jak najbliżej tego anioła, aby jej dotknąć. Zasmakować również. W pełnym tego słowa znaczeniu.
Rusałka zerknęła na mnie, chichocząc cicho pod piegowatym noskiem. Spojrzenie jej jadeitowych oczu sprawiło, że przyspieszyłem swe ruchy. Ostatecznie, wyczerpany lecz w pozytywny sposób, znalazłem się obok skały. Jedną dłonią przytrzymując się chropowatej powierzchni, wynurzyłem się nieco. Po długiej chwili przyglądania się sobie nawzajem, dziewczę uśmiechnęło się szeroko. Zupełnie jakbym wiedział, co mam robić, ująłem jej stopę i delikatnie musnąłem wargami. Nie chciałem uszkodzić takiej istoty, swym wyglądem przypominając porcelanową lalkę.
- Panienko.. - wyszeptałem prawie bezgłośnie. Nie musiałem podnosić wzroku, gdyż podświadomie zdałem sobie sprawę, że ten cały czas obserwowałem Ishi, ukrytą skrzętnie za magiczną iluzją. Jednak to nie zniechęciło mnie ani trochę. Nadal dotykałem z uniżeniem stóp dziewczęcia, co jakiś czas całując je. Brunetka jedynie co jakiś czas przeczesywała palcami moje włosy. W jej gestach było tyle samo niewinności co dostojności, zupełnie jak u księżniczki.
- Pozwól mi.. Tobie służyć.. - powiedziałem w przerwach między pocałunkami. Ciemnowłosa dotknęła swojego podbródka, zastanawiając się.
- A co będę z tego miała? -
- Mą duszę i wierność na wieki. - Nie wiedziałem, czy małą diablicę to przekona, gdyż zamiast prostej, zwykłej odpowiedzi, otrzymałem dźwięczny śmiech, przywodzący na myśl tysiące dzwonków. Nagle Ishi zanurzyła moją głowę pod wodę.
- Zobaczymy, panie Marco.. Wszystko w swoim czasie.. -

Obudziłem się z krzykiem, gwałtownie siadając na łożu. Dyszałem szybko i nierówno, cały mokry. W dodatku czułem pulsujący ból, emanujący z rany na brzuchu. Podpierając się na przedramieniu, odgarnąłem czarne kosmyki z czoła i wyjrzałem przez okno. Było ciemno, więc musiałem przespać większą część dnia. To nie tak miało być, powinienem pilnować Ishi przez ten cały czas, a nawet głupiego ducha z nią nie zostawiłem!
Spadający wazon wyrwał mnie z ciągu myślowego, opierającego się głównie na pomszczeniu na swa głupotę. Prawdopodobnie któremuś z obecnych tu bytów określenie "głupi" niezbyt przypadło do gustu..
Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem, a do środka zajrzała mała pani doktor. Widząc, że siedzę, ściągnęła brewki, podeszła do łóżka i chwyciła się pod boki.
- Chyba coś powiedziałam, panie Marco, czyż nie? -
- Ishi.. Oh, Ishi.. - przyciągnąłem dziewczynę do siebie i, nie zważając na protesty, przytuliłem do swojej piersi, aby uspokoić swoje serce, które biło jak oszalałe.

<Ishi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz