sobota, 31 marca 2018

Od Sivika do Carreou

Słyszałem to, co mówił. Czułem, to co mówił. To wszystko tak mocno naciskało na pewne kontrolki w głowie, nakazywało poczynić pewne czynności, o których nie zdawałem sobie sprawy. Byłem tak otępiały. Bo wiedziałem, że mówi, wiedziałem, że mnie do czegoś zmusza, a mimo wszystko nie rozumiałem jego słów, ich sens nie wybrzmiewał mi w głowie, a wszystko, co się działo, wciąż było spowite dziwną tajemnicą. Nie byłem w stanie przyswoić rzeczywistości, przełożyć jej na obraz, uporządkować akcji w głowie. Burzyła mi się chronologia, burzył mi się światopogląd, burzyły myśli, które przypominały teraz rozplątany, rozgotowany makaron, gdzie każda z nitek nijak nie łączy się z innymi i pozostawia mnie w kropce.
Dotyk na tej dziwnej skorupie, która mnie spowijała. Nie miałem pojęcia, dlaczego czuję to, jak ktoś po niej przejeżdża, jak masuje, obmywa, delikatnie łaskocze. Dotyk na. Ciele, tak to było moje ciało, tyle mogłem ustalić.
Było mi ciężko, tego byłem pewien.
Lekkie pociąganie za włosy, głos, dotyk, cisza, spokój. Ciepło. Woda?
— Powiedz mi — wyostrzyłem słuch na słowa, na rozkaz, na polecenie, które zaraz miało mi zostać wydane — Sivik, jak się czujesz? Teraz? Wcześniej? W moim otoczeniu? — spytał głos, dalej tak miło, tak mrukliwie. Ktoś albo coś namiętnie przytulało się do mojego karku, owijało mnie szczupłymi sidłami, lekko przyduszało w tym wszystkim, ale mogłem tylko się uśmiechnąć i mocniej odchylić do tyłu, bo głos miał usłyszeć moją odpowiedź, wyczekiwał jej, kazał mi wypowiedzieć ją na głos.
Jak się czuję?
Ale w czyim otoczeniu? Kto mówił? Kto ujął moją twarz w dłonie, kto tak pięknie owiewał oddechem moje ucho? Carr?
— Dobrze — odparłem krótko, poruszając delikatnie dłonią, wprawiając ten dziwny płyn, który mnie okalał w ruch. — Po prostu dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz