Potencjalny kupiec przystanął przy obrazach. Zerknąłem na niego szybko, lecz w obawie przed rozpoczęciem tej przerażającej rzeczy, nazywanej "rozmową", odwróciłem wzrok i zacząłem bawić się z Aposem, pukając jego łapki. Sokół zabawnie podnosił je, przechylając na bok łebek z politowaniem, jakby pragnął coś zasugerować. Czasami byłem wdzięczny, że nie potrafi mówić. Nagle chwyciłem go za palec i zacząłem delikatnie uciskać.
- Mam cię.. - powiedziałem szeptem, nie chcąc, aby oglądający mnie nie usłyszał. Uznałby mnie za kogoś co najmniej niespełna rozumu, w końcu, kto normalny rozmawia z ptakami? Chociaż, ja od dawna nie byłem już normalny. Zdawałem sobie z tego sprawę. Ponownie ogarnęły mnie wątpliwości i spojrzałem miedzy budynki, licząc na to, że nareszcie ujrzę tego, kto mnie śledzi. Nic bardziej mylnego. Wychyliłem się bardziej, lecz nadal jedyne, co ujrzałem, to murowana ściana. Wzdychając ciężko, wróciłem do zabawy z Aposem. Sokół ostatecznie poczuł się znudzony, a raczej zdenerwowany tą nierówną walką o palce, więc dziobnął mnie i wzbił w powietrze. Odprowadziłem wzrokiem ptaszysko, które dumnie usiadło ponownie na dachu piekarni, skąd zaczęło szukać jakieś przekąski. Chwilę go obserwowałem, myśląc o następnym obrazie, kiedy usłyszałem cmokanie. Szybko odwróciłem się ku kupcowi, który w niepokojący sposób emanował magią. Spiąłem się od razu, gotowy do ucieczki, gdyby nagle przestał zachowywać się jak typowy mieszczanin. Uniosłem pytająco brwi, czekając na pytanie, które musi ostatecznie paść.
- Śliczniusie, ile za nie chcesz? - Spytał ciemnowłosy potencjalny - mag - morderco - porywacz. Wstałem na nogach jak z waty i wyszedłem zza kramu, aby na szybko wycenić obrazy.
- Ten... dziesięć. Wszystkie małe po dziesięć. - odparłem, wskazując drżącym palcem na płótno. Dziwne, czy tutaj było już tak zimno? - Średnie piętnaście, duże... dwadzieścia. Ale jak ma pan coś do jedzenia, to siedemnaście. - Dumny z faktu, że udało mi się wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk, spojrzałem kątem oka na kupca. Dokładnie to pilnowałem, czy nie ma zamiaru mnie zaatakować. Ten jednak kontynuował oglądanie obrazów. Nieprzyjemny chłód stał się jeszcze bardziej przenikliwy, więc objąłem się za ramiona i zacząłem je pocierać. Mój oddech zmienił się w biały obłok, co jednak nie stało się w przypadku mężczyzny. Zauważyłem jednak, że podnosi spojrzenie i patrzy się w jakiś punkt. Czekaj, czy to, co on widzi, stoi za mną?
- Proszę pana...? -
<Sivik? Tyle wyszło z mojego planu.. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz