Nie wiedziałem, co powiedzieć. Wplotłem palce w czarne kosmyki dziewczyny, spoglądając słabo w sufit. Analizowałem dokładnie jej słowa. Może i miała rację w kwestii, że demony są w stanie pożreć dusze niewinnych, jeśli tylko by zechciały. Bardziej racjonalna część mnie wiedziała również, że Ishi mogłaby to zrobić. Nie mogłem jednak zmusić się do wytworzenia wizji drobnej istotki, takiej niewinnej, o dobrym sercu jak panienka, aby kogokolwiek skrzywdziła. Nie mówiłem tu nawet o przysiędze Hipokratesa czy jakimś innym kodeksie lekarskim. To bardziej kwestia duszy i sumienia, a patrząc po reakcji dziewczyny na to, że zostałem ranny z jej powodu, na pewno była o wiele bardziej ludzka od niejednej osoby, uważającej się za człowieka. Po raz kolejny pomyślałem, że jesteśmy podobni. Może stwierdzenie, że Ishi pasowałaby do roli mojej córki było o wiele za daleko wybiegające w przyszłość, to w przypadku bycia wyrzutkami społecznymi, zwłaszcza w tym momencie, byliśmy jak dwie krople wody. Ona była poszukiwanym przez łowców nagród demonem, ja - najemnikiem oraz kanibalem. Ah, ludzkie mięso.. Zrobiłbym wszystko za chociażby kęs świeżego uda!
Oblizałem się po dawnym posiłku. Cała jego energia została przekierowana do usuwania zakażenia z mojego organizmu, które, jak czułem, stopniowo zanikało. W większej jednak części była to zasługa lekarstw Ishi. Panienka była niezwykle dobra w swoim fachu.
- W sumie, powinienem ci w końcu powiedzieć, kim jestem. -
Ciemnowłosa podniosła głowę, ponownie ocierając policzki. Gestem zaprosiłem ją do siebie, a kiedy tego nie zrobiła, przeniosłem ją telekinezą na łóżko. Dziewczyna rozejrzała się zdziwiona.
- Panie Marco? -
- Jestem Żniwiarzem Dusz. Czyli tak jakby po części bogiem śmierci, jeśli można to tak określić. - Wziąłem kilka głębszych wdechów i skrzywiłem się nieco, czując przy tym ból w brzuchu. Ciemnowłosa sięgnęła do opatrunku, aby sprawdzić, czy się nie poluzował. Na szczęście, wszystko było na swoim miejscu.
- To znaczy, że zabija pan ludzi? - W głosie Ishi wyczułem nutkę strachu albo typowo naukowej ciekawości. Uniosłem kącik ust i zacząłem głaskać włosy towarzyszki.
- Tylko jak muszę. Albo jak inni na to zasługują. Najczęściej jednak robię całkowicie przeciwną rzecz...-
- To znaczy? - Panienka uniosła spojrzenie na moją twarz, więc zacząłem czochrać pięścią jej włosy. Dziewczyna mruknęła niezadowolona, próbując się uwolnić. Uśmiechając się złośliwie, jedynie wzmocniłem swoją czynność. Nie miałem zamiaru jej puszczać. Nie tak łatwo.
- Na przykład ratuję panienki z opresji, jeśli trzeba. I opiekuję się nimi. - Chwilę zastanawiałem się, co mogę jeszcze powiedzieć, lecz kiedy nic nie przyszło mi do głowy, westchnąłem cichutko.
- Masz jeszcze jakieś pytania? O, albo lepiej.. Powiedz mi może, jak się tutaj znalazłaś? Co robiłaś wcześniej? Z chęcią posłucham. - Gdybym mógł, obróciłbym się na bok. Jednak wizja wnętrzności, wypływających na Ishi, była dostatecznie przekonywująca, aby się nie ruszać.
< Pani Doktor Ishi? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz