niedziela, 18 marca 2018

Od Mirajane do Lexie

- A więc nie są panie zainteresowane tym, co wydarzyło się na zamku? - zagadnął chłopak niewinnie. - Byłem tam, gdy król wrócił. Nie był zachwycony - paplał - a księżniczka Mirajane ponoć została znaleziona martwa!
Zaraz... Co?! Kto im nagadał takich głupot! Jak się dowiem, kto mnie uśmierca, od razu wyślę tą osobę na szubienicę i chętnie zetnę głowę temu niegodziwcowi! Zacisnęłam dłonie na lejcach, które zaczęły pokrywać się lodową powłoką. Zabiję... Utłukę... Syknęłam, kiedy ukułam się w lodowy sopel, jaki stworzyłam na lejcach. Szybko zakryłam ranę, a potem spojrzałam na młodzieńca, jaki nadal z uśmiechem spoglądał na nas dwie.
-Dobrze młody człowieku. Ja wejdę, a moja towarzyszka przypilnuje koni.-powiedziałam, schodząc z kochanego ogiera.
-Raczej chciałaś moja pani powiedzieć, że wejdę tam z tobą.
Przewróciłam oczami, mocniej zakładając kaptur na głowę, spuściłam nieco głowę, aby jednak ten chłopczyk nie rozpoznał mnie. Niech nadal myśli, że nie żyję. Nadal byłam zdenerwowana tym, co o mnie rozpowiadają, a nerwów uspokoić nie dałam rady, przez co spod moich rękawów nadal wylewała się mrożąca mgiełka. Dzieciak spojrzał w jej kierunku, przez co lekko zadrżał.
-Proszę panią, a dlaczego pani coś się dzieje w rękawie? Może pomogę?-zapytał, zbliżając się do moich dłoni.
-Zostaw mnie.-warknęłam, kryjąc dłonie za sobą.
Nagle powiał bardzo mocny wiatr, a ja nie zdążyłam złapać kaptura, przez co spadł mi on z głowy. Młodzieniaszek od razu wziął głęboki wdech, a potem uśmiechnął się szeroko. Zmarszczyłam brwi, zarzucając kaptur z powrotem na głowę.
-Ohoo... Księżniczka jednak żyje...-powiedział.
Nagle dzieciak zniknął w jakimś pyle bliżej nieokreślonego koloru. Minęło kilka sekund, a z tej mgły wydobył się mężczyzna o brązowych włosach, niebieskich oczach i z uśmiechem na twarzy. W ułamku mniej niż sekundy znalazł się za mną i przyłożył mi ostrze do gardła. Z moich ust wydobył się cichy pisk niewinności.
-Nie zbliżaj się gwardzistko... Wiem, że to ty...-powiedział do niej, a ja w tym czasie wbiłam w brzuch napastnika ostro zakończony lodowy sopel.
Ten się wywrócił, a ja nastąpiłam na grot bardzo mocno, przez co przebił go na wylot. Mężczyzna zwijał się z bólu, z kolei ja spoglądałam na niego z pogardą. Zaśmiałam się cicho, po czym wycelowałam w jego czoło palcem, na którego czubku coś zaczynało się tworzyć.
-Tik, tak... Czego chcesz ode mnie? Kto zlecił ci zabicie mnie?-zapytałam go, a kiedy ten na mnie spojrzał z uśmiechem, powoli trafiał mnie szlag.
-Księżniczko, zlecenie zleceniem, regulamin mnie trzyma, nie mogę ci nic powiedzieć. Ale myślę, że teraz tak łatwo nie będziesz poruszać się po mieście, kochana...
W jego głowie znalazła się lodowa kulka, a ja oddaliłam się od niego. Nagle poczułam coś gorącego na dekolcie. Stałam tyłem do Lexie, więc ukradkiem dotknęłam szyi i wtedy ujrzałam krew. Zdążył naciąć moją szyję. Cholera...

<Lexie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz